środa, 30 maja 2012

Noc Restauracji w Poznaniu

To był mój drugi raz w Poznaniu. Ostatni raz byłam tutaj z wycieczką szkolną w podstawówce, gdzie w dzikim pędzie objechaliśmy cały szlak Piastów. 
W ubiegły weekend nie było gonitwy, tylko swobodne smakowanie, oglądanie nowych miejsc, testowanie a także noc rozpusty i szalonych uciech- organizowana po raz pierwszy w Polsce- Noc Restauracji.


Podróż rozpoczęłam od darmowego SPA. Miły i relaksujący akcent w postaci sauny fińskiej zaproponowały mi Polskie Koleje Państwowe. I jako że są sponsorami dzisiejszego wpisu –już teraz serdecznie pozdrawiam i polecam ich usługi.  
Podróż w pełnym ośmioosobowym przedziale z nieotwierającym się oknem dostarczyła mi niezapomnianych wrażeń.  Nie wiem jak Wy, ale bardzo nie lubię ciasnych przedziałów w pociągach pospiesznych. Jak tylko widzę wagon bezprzedziałowy robię lamparci skok i tyle mnie widzieli w szklano-metalowej puszce.
Jednak nie pożałowałam tej podróży. W przedziale natknęłam się na pana, który ręcznie wyrabiał ludowe pająki.  Pracował skrupulatnie przez całą podróż.


Pan Roman jeździ po całej Polsce na kiermasze ze sztuką ludową, festiwale, festyny przy skansenach. Produkcja jednego pająka zajmuje mu 2 tygodnie. Pojedynczą dekorację  w najlepszym przypadku sprzedaje za 100 złotych. 
Poza tym Pan Roman zwierzył mi się, że przez 20 lat był samotny i dopiero rok temu poznał swoją żonę. Okazało się, że była pasjonatką sztuki ludowej i zobaczyli się na jednym z targów produktów regionalnych. Od razu wpadli sobie w oko i dziś mają roczną córkę. 
 „Wyrwałem ją na pająka”- mrugał do pozostałych mężczyzn w przedziale. 

Muszę chyba wziąć przykład z pociągowej strategii promocyjnej Pana Romana.

Moją przygodę poznańską zaczęłam od Nocy Restauracji. Impreza była organizowana w Polsce po raz pierwszy. Oprócz Poznania także w Białymstoku oraz Gdyni. Ruszyłam w miasto z wielkim entuzjazmem spodziewając się kulinarnej fiesty do białego rana.
I jak to często bywa z wybujałymi oczekiwaniami, spotkał mnie zawód.
Krótko o tym, dlaczego:
  • Dość fatalna mieszanka: piątkowy, wieczorno-weekendowy ruch i nerwówka restauracji +Noc Restauracji
  • Odwołane pokazy kulinarne (na które bardzo liczyłam) w restauracjach Pastela i Girasole. Do Mozaiki na pokaz kuchni molekularnej wbiegłam spóźniona 15 minut, ale już było po wszystkim (łącznie z posprzątaniem)- więc pokaz musiał być ekspresowy:)
  • Znikoma oferta dodatkowa. W niewielu restauracjach było czuć, że jest to wyjątkowa, specjalna noc.
  • Średnia oczekiwania na stolik wynosiła ponad godzinę.
  • W jednej z restauracji skończył się towar i nie można było wydawać dań oczekującym gościom.
  • Atmosfera typu: nikt nic nie wie, walki o ogień, paniki i ogólnego rozgardiaszu.I największy minus: Pracownicy (właściciele?) niektórych lokali reagowali na przedstawicieli prasy z niekrytą niechęcią. Tutaj puszczam oczko w kierunku restauracji La Scala, która brała udział w Nocy Restauracji.
Uwagi:
Opisywana przeze mnie sytuacja miała miejsce w centrum Poznania, w okolicy Rynku Głównego.
Następnego dnia rozmawiałam z organizatorem, który opowiadał o atrakcjach jakie działy się  w restauracji Wiankowa (na poznańskiej Malcie). Szef kuchni, Pan Adam Dzikowski serwował flambirowane wątróbki. Wyglądało to ciekawie, a przynajmniej lepiej od tego co działo się w centrum.

Pokaz w Wiankowej. Na zdjęciu Adam Dzikowski. Fotografia dzięki uprzejmości W.Rydlichowskiego

Druga ważna rzecz: świadomość medialno-pijarowa poznańskich restauratorów w kilku miejscach okazała się być druzgocąca. Dlatego apeluję: Restauratorze,managerze, szefie kuchni! Noc Restauracji doskonała okazja do DARMOWEJ promocji  ze względu na obecność dziennikarzy.

Wnioski:
Zostało we mnie poczucie niedosytu- Noc Restauracji w Poznaniu bardziej przypominała noc łowców zniżek a nie poszukiwaczy smaków. W moim idealistycznym wyobrażeniu taka impreza powinna charakteryzować się energią, bezpośrednią interakcją z gościem. Można by to rozwiązać chociażby organizując degustacje przed restauracjami (zwłaszcza, że był to ciepły wieczór), pokazy kulinarne, może małe warsztaty z technik kuchennych? 

Noc restauracji powinna być świętem smakoszy i restauratorzy powinni ich dopieścić, przy okazji przekonując tych niezdecydowanych. Jednak w moim odczuciu zupełnie zabrakło tej energii. Patrząc na relacje Gazety Wyborczej i innych portali miałam mało szczęścia, bo trafiłam akurat do tych miejsc, które nie udźwignęły tego przedsięwzięcia.  

Pomimo tych niedociągnięć podpisuje się pod ideą Nocy Restauracji rękami i nogami i liczę na to, że następnym razem będą mnie wynosić na noszach od nadmiaru atrakcji i wrażeń.

Na otarcie łez fotorelacja:


1.W hiszpańskim tapas barze Pika-Pika serwują całkiem niezłe mięso:)


2. Pokaz kulinarny widmo


 3.Jedno z dań serwowanych w trakcie Nocy Restauracji. Niestety nie dane mi było spróbować


 4.Gdyby nie BOKEH, wróciłybyśmy głodne




 5.  Z zawodu filmoznawca i kierownik produkcji. Z zamiłowania smakosz. Nieraz zaskoczyła mnie swoim smakowym rozeznaniem i tym ile może opowiadać o kuchni- Wika, mój poznański przewodnik.


Nie wiem co się działo w pozostałych miastach w których organizowana była noc, czyli w Gdyni oraz Białymstoku. Dajcie znać mailem, albo w komentarzach pod postem jeśli tam byliście. Jestem bardzo ciekawa wszystkich waszych opinii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz