sobota, 14 kwietnia 2012

Gdzie nie jeść w Szczyrku?

Całe Podhale wścieka się na Magdę Gessler po tym pokazała niestrawny obraz góralskich rodzin. Trochę dalej na zachód, w innym górskim kurorcie też można się naciąć. Niby dostęp do świeżych produktów, znudzeni i głodni turyści skłonni do wydawania pieniędzy. No ale coś nie zagrało.

Szczyrk w pierwszy grudniowy weekend przypomina miasto duchów. Nie ma ludzi, nie ma śniegu, nie ma gwaru, nart ani snowboardów. Dlatego obraliśmy ambitny cel: szukanie kulinarnych podniet.
Korowód rozpoczął się w hotelowej restauracji.  Wnętrze tworzył egzotyczny mix prowincjonalnego urzędu skarbowego (dżungla paproci nad głową) oraz góralskiej chatynki (drewno+rzeźbienia). Najmniejszy stół jaki udało się znaleźć był przeznaczony dla 10 osób.  Karta dań na bogato, czyli pełny przekrój kuchni świata. Kwaśnica, carpaccio wołowe, pieczona dorada a obok pstrąg tęczowy wyłowiony z pobliskiego strumyka.Trochę zaniepokojeni, postanowiliśmy zaryzykować kolację.  Zaczęło się od lampki wina.
Po pierwszym łyku już wiedziałam, że coś tu nie gra. Dla bezpieczeństwa celowaliśmy tylko w dania regionalnie. 

Na początek zupy: czerwony barszcz zabielany wiejską śmietaną oraz góralska kwaśnica.
Kwaśnica była poprawna, ale już barszcz, a właściwie festiwal vegety w niej zawarty palił w gardło. Popijałam smutno podłe wino, rozglądając się podejrzliwie po sali. Zastanawiałam się: kto mi to próbuje zrobić?
Na drugi rzut poszły żeberka posypane krążkami czerwonej cebuli z chlebem, chrzanem, musztardą oraz kapustą  a także gotowany w bulionie pstrąg tęczowy z warzywami.  Żeberka podane na pachnącej lasem dębowej desce. W smaku czuć było, że jest to ulubione, a może i popisowe danie szefa kuchnia.

Pstrąg podany w całości patrzył na mnie złowieszczo.
Danie kompletnie nieprzemyślane. Mdły pstrąg z mdłymi warzywami gotowanymi (klasyczny mix: kalafior, marchewka, brokuł). Warzywa zaledwie symbolicznie zblanszowane, bardzo twarde.  Podziubałam trochę rybę i narastała we mnie złość.
Nie wymagam od restauracji hotelowej w Szczyrku finezji na poziomie kopenhaskiej Nomy.  Ale to co denerwuje, to oszukiwanie ludzi.  Po pierwsze ceny.  Rozumiem, że to turystyczna miejscowość, ale to przecież nie jest cholerne Aspen.  Kartę dań cenowo można by porównać do całkiem przyzwoitej krakowskiej restauracji z trzykrotną rekomendacją Michellina. 
Kiedy jem, uruchamiam szósty zmysł, który potrafi stwierdzić, czy  dania były ugotowane z pasją, czy też za karę. W tym przypadku Restauracja Meta zasługuje na miano Alcatraz.

Koszt:
Za dwie zupy, dwa dania główne i dwa kieliszki wina zapłaciliśmy: 119 zł
Adres:
Skośna 4  43-370 Szczyrk
www.meta-hotel.pl
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz