Całe Podhale wścieka się na Magdę Gessler po tym pokazała niestrawny obraz góralskich rodzin. Trochę dalej na zachód, w innym górskim kurorcie też można się naciąć. Niby dostęp do świeżych produktów, znudzeni i głodni turyści skłonni do wydawania pieniędzy. No ale coś nie zagrało.
Szczyrk w pierwszy grudniowy
weekend przypomina miasto duchów. Nie ma ludzi, nie ma śniegu, nie ma gwaru,
nart ani snowboardów. Dlatego obraliśmy ambitny cel: szukanie kulinarnych podniet.
Korowód rozpoczął się w hotelowej
restauracji. Wnętrze tworzył egzotyczny
mix prowincjonalnego urzędu skarbowego (dżungla paproci nad głową) oraz
góralskiej chatynki (drewno+rzeźbienia). Najmniejszy stół jaki udało się
znaleźć był przeznaczony dla 10 osób.
Karta dań na bogato, czyli pełny przekrój kuchni świata. Kwaśnica,
carpaccio wołowe, pieczona dorada a obok pstrąg tęczowy wyłowiony z pobliskiego
strumyka.Trochę zaniepokojeni, postanowiliśmy zaryzykować kolację. Zaczęło się od lampki wina.
Po pierwszym łyku
już wiedziałam, że coś tu nie gra. Dla bezpieczeństwa celowaliśmy
tylko w dania regionalnie.
Na
początek zupy: czerwony barszcz zabielany wiejską śmietaną oraz góralska
kwaśnica.
Kwaśnica była poprawna, ale
już barszcz, a właściwie festiwal vegety w niej zawarty palił w gardło.
Popijałam smutno podłe wino, rozglądając się podejrzliwie po sali. Zastanawiałam
się: kto mi to próbuje zrobić?
Na drugi rzut poszły żeberka
posypane krążkami czerwonej cebuli z chlebem, chrzanem, musztardą oraz
kapustą a także gotowany w bulionie
pstrąg tęczowy z warzywami. Żeberka
podane na pachnącej lasem dębowej desce. W smaku czuć było, że jest
to ulubione, a może i popisowe danie szefa kuchnia.
Pstrąg podany w całości
patrzył na mnie złowieszczo.
Danie kompletnie nieprzemyślane. Mdły pstrąg z
mdłymi warzywami gotowanymi (klasyczny mix: kalafior, marchewka, brokuł).
Warzywa zaledwie symbolicznie zblanszowane, bardzo twarde. Podziubałam trochę rybę i narastała we mnie
złość.
Nie wymagam od restauracji hotelowej w Szczyrku finezji na
poziomie kopenhaskiej Nomy. Ale to co denerwuje, to oszukiwanie ludzi.
Po pierwsze ceny. Rozumiem, że to
turystyczna miejscowość, ale to przecież nie jest cholerne Aspen. Kartę dań cenowo można by porównać do całkiem
przyzwoitej krakowskiej restauracji z trzykrotną rekomendacją Michellina.
Kiedy jem, uruchamiam szósty zmysł, który potrafi stwierdzić, czy dania były
ugotowane z pasją, czy też za karę. W tym przypadku Restauracja Meta zasługuje na miano Alcatraz.
Koszt:
Za dwie zupy, dwa dania główne i
dwa kieliszki wina zapłaciliśmy: 119 zł
Adres:
Skośna 4 43-370 Szczyrk
www.meta-hotel.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz