niedziela, 23 września 2012

O życiu z kucharzem. Minusy i minusy

Nie oszukujmy się: 90% mężczyzn, których trzymamy w domach nie potrafi gotować. No dobrze, może i potrafi, ale robi to bez wyobraźni, polotu i przede wszystkim chęci. Wizja kucharza w domu to obiekt marzeń wielu kobiet. Kobiet, które nigdy nie pracowały w branży gastro. Kobiet, które nie wiedzą jaką cenę trzeba zapłacić za codzienną namiastkę fine diningu we własnym domu.

Pykam tekścik w kawiarni, bo wygonili mnie z domu. Lekko poirytowana, bo nie wzięłam słuchawek. Siłą rzeczy podsłuchuję rozentuzjazmowane przyjaciółki. Kobiety licytują się w pomysłach na wymarzoną profesję swojego (ewentualnego) partnera. Robią to zważając głównie na korzyści dla siebie płynące: chirurg plastyk, magazynier w makro, stróż nocny, mecenas, dziennikarz. Pada także hasło: szef kuchni i po chwili słychać głośne rozmarzenie kobiet. Nie musiałabym gotować!!!- wybucha równoczesny okrzyk ze wszystkich gardeł. Myślę sobie: Dzięki kobity. Będzie tekst, jak nic. Tekst z gatunku przypowieści edukacyjnej z morałem.

http://www.bonappetit.com/blogsandforums/blogs/badaily/2012/02/rene-redzepi-cooks-at-home.html
via: rax features
via:zimbio.com

Krystyna i Lucyna
W moim zakładzie pracy szychta dobiega końca. Krystyna parzy pożegnalną kawę i woła mnie. Nie zważając na moje skrajne zmęczenie i brak zainteresowania zaczyna snuć opowieść o tym jak spędzi resztę popołudnia. Odebrać dziecko, pojechać do makro, spalić tłuszcze na siłowni. Wieczorem zumba żeby nie wyglądać jak pumba. 
-Wyrobisz się w godzinę? Masz wsparcie?- pytam patrząc na zegarek.
-Zapomnij-burczy pod nosem -Mój stary pracuje od 11 do 24. W mojej głowie zapala się czerwona lampka. 
-Jest kucharzem? –pytam od niechcenia. Ona lekko zdziwiona moim bezbłędnym trafem gasi mnie: -Nie kucharzem, a szefem kuchni.

Mój research sięga dalej. Lucyna, żona znanego i odnoszącego sukcesy szefa kuchni mówi mi: Szewc bez butów chodzi. To ja gotuję w domu. Kiedy X wraca po parunastu godzinach pracy, ostatnią rzeczą na jaką ma ochotę jest gotowanie.

Pytam wcześniej wspomnianej Krystyny: Pewnie się nie widzicie? 
-Słuchaj młoda-odpowiada-Jesteśmy ze sobą od 13 lat. Jakbyśmy widzieli się tyle co normalne pary to z naszymi charakterami bylibyśmy już 5 lat po rozwodzie.

Wspólny mianownik

Obie kobiety łączy zdecydowanie, pewność siebie i doskonała organizacja. Dziwnym trafem są również szalenie atrakcyjne, dbają o swoje ciało i mózg. 
Wiążąc się z kucharzem (albo innym pracownikiem branży HoReCa) pogódź się, że niejednokrotnie będziesz zdana sama na siebie. Mężczyźni przebywający przez kilkanaście godzin w nagrzanym pomieszczeniu bez klimatyzacji -we własnym towarzystwie- różnie reagują  na takie warunki. Najczęściej cofają się w rozwoju. 
Nie zdziw się jeśli twój partner będzie przynosił do domu zwyczaje rodem z paleozoiku, a w jego twarzy nie zobaczysz miłego chłopaka w którym się zakochałaś- tylko troglodytę. Aklimatyzacja do warunków domowych będzie mu zajmowała od kilku godzin do kilku dni. Trzeba wówczas spokojnie wytłumaczyć, że do zamykania drzwi służy klamka, a nie prawy sierpowy. I że wcale nie trzeba paradować przez 24 godziny ze ścierką przewieszoną przez ramię.

via: newyork.grubstreet.com
Zdarzy się, że Twoim obowiązkiem będzie również przywrócenie do porządku twojego partnera. W takich momentach oręż silnego charakteru będzie nieodzowna. Znając Krystynę i Lucynę jestem pewna, że nieraz musiały to zrobić. 
Od tych kobiet bije siła, pewność i przekonanie, że problem to wyzwanie, z którym trzeba się szybko zmierzyć a na pewno nie załamywać nad nim ręce.

Na co się porywasz wiążąc się z kucharzem?

W tym miejscu przestrzegam panny i kawalerów, że życie z osobą, która pracuje w branży HoReCa do prostych nie należy. Wszelkie osobowości typu bluszcz, ludzie którzy cierpią kiedy nie spędzają odpowiedniej ilości czasu z ukochaną osobą niech lepiej nie grają w tę grę. 
Trzeba posiąść kluczowe umiejętności: zaufania we własne siły, samodzielności. Warto też nauczyć się spędzania czasu ze sobą samym. Chyba najlepszym sposobem jest własna pasja, uprawiana i pielęgnowana niezależnie od partnera/partnerki.

Z drugiej strony polecam zapomnieć o tym co napisałam powyżej i śmiało ryzykować. Jak mawiał znany filozof Nicolas Cage*: Nie trać najlepszych rzeczy w życiu tylko dlatego, że nie jesteś ich pewien.

*Tekst roboczo nazwałam "O życiu z kucharzem",ale tak naprawdę odnosi się do wszystkich jadących na tym samym gastro wózku. HoReCa (termin branżowy oznaczający skrót od słów: Hotel, Restaurant, Catering. Odnosi się do osób pracujących w sektorze gastro).
*Imiona bohaterów zostały zmienione.
*O filozofie: tutaj


4 komentarze:

  1. mój narzeczony jest kucharzem, fakt, że w tym zawodzie pracuje się i po 16 godzin dziennie jest straszny. Jednak rzadko się zdarza, żeby taki kucharz czy szef kuchni pracował tak 30 dni w miesiącu, najczęściej jest to praca 2/2. Więc 15 dni w miesiącu ma się mężczyznę w domu, pomijając różne inne anomalia jak zastępstwa czy okres wakacyjny :) No i święta/urodziny/weekend majowy jak trzeba do pracy to trzeba i nie ma zmiłuj. Z gotowaniem w domu bywa różnie, mój na szczęście lubi sprawiać mi przyjemność dobrym obiadem (ja wtedy nie mogę się słowem wtrącać) a jak gotuję sama nie muszę szukać w książkach czy google; wystarczy 1 telefon.
    I wiele zależy od charakteru tego naszego kucharza-partnera :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wszystko układa się jak należy.Zgadzam się, że wszystko zależy od charakteru kucharza-partnera. Równie dobrze tekst mógłby dotyczyć hydraulika czy grabarza. Ale tutaj trzymamy się plus/minus tematyki kulinarnej. Gorąco pozdrawiam!

      Usuń