Nolita nie uwiodła mnie od samego początku. Wiedziałam, że szaleje tam
demoniczny szef kuchni, o którym krażyły legendy. Czytając
wywiady, raczej zniechęcał niż przyciągał do restauracji, której jest
wizytówką.
Pierwszy raz pojawiłam się tam kilka tygodni po otwarciu. Na podstawie tego co dostałam na talerzu stwierdziłam ze smutkiem, że obsługa i jedzenie jest nieadekwatne do proponowanych cen. Ale wcale mnie to nie zraziło. Raczej wzbudziło apetyt na dalsze obserwacje.
Po
raz kolejny pojawiłam się pół roku później. Chciałam pokazać to miejsce ważnej mi
osobie, która z niejednego garnka (michelinowskiego) jadła. Poczułam wtedy, że
może to być moje ulubione miejsce. Zjadłam degustacyjną kolację, która w moim
odczuciu zawierała zbyt dużo puszek, udziwnień i fajerwerków. Jednak wtedy, w pewien sposób ujęły mnie te poszukiwania. Dlatego postanowiłam poczekać kolejne pół
roku, by utwierdzić się w przekonaniu, że restauracja Nolita to miejsce jakich
szukam. I o jakich chce tutaj pisać.
Moja trzecia
wizyta przyczyniła się do kilku obserwacji, które mogą być przydatne
dla innych restauratorów.
1. Somelierzy
Mało który restaurator rozumie, że sommelier to nie tylko Pan który zna
się na winie. To przede wszystkim sprzedawca. Sommelier potrzebny jest
restauracji do zarabiania pieniędzy. To na napojach i alkoholach, a nie jedzeniu
jest największa marża. Na sprzedaży i komunikacji trochę się znam, ale nie
przeszkodziło to wcale temu, by Pan Sommelier owinął mnie wokół palca. Za wino
zapłaciliśmy więcej niż planowaliśmy. Jego sugestie były na tyle racjonalne,
nienachalne i przekonywujące, że nie czułam dyskomfortu. Wręcz
utwierdzałam się w przekonaniu, że nasze wspólne wybory są dobre. Przy
rachunku zreflektowałam się kto tak naprawdę znał się na sprzedaży.
I to nie byłam ja.
2. Spis powszechny gości
Jak nie czuć się dobrze, kiedy będąc w restauracji (jedynie 3 razy) kelner
pamięta, że nie jem papryki i już sam wie jakich dań mi nie proponować.
3. Menu degustacyjne
Choć oficjalnie nie
figuruje w karcie, można je zamówić. Ostatnim razem odbyłam interesującą podróż przez 6-cio setowe
menu degustacyjne będące luźną wariacją na temat tego, co aktualnie znajduje się w karcie.
Szef kuchni bawi się teksturami, temperaturą produktów, ich konsystencją, do
deserów sypie strzelający w ustach proszek. Kolację można porównać do
dwugodzinnego seansu naszego ulubionego filmu. Warto ulec różnym
sugestiom ze strony obsługi, bo możemy być pewni, że jesteśmy w dobrych rękach.
Małże św. Jakuba, pomidorowa emulsja, sałatka, zielony groszek;) |
Różne tekstury: emulsje, kruche czipsy, świeże zioła. |
4. Atmosfera
Mimo, że nie jest żadnym
obiektywnym wyznacznikiem klasy restauracji, to polubiłam niewielką męską
enklawę jaką jest Nolita. (Choć już nie całkowicie
męską, bo na kuchni wypatrzyłam jedną niewiastę). Klasyczne, proste, trochę ciemnawe wnętrze. Tutaj nie siada się przy oknie,
bo tam spotka nas przykry widok na pobliski gastronomik przy Poznańskiej. Warto zająć miejsce przy scenie, czyli przy otwartej kuchni (która moim zdaniem
jest jedną z najładniejszych w Polsce).
Lodowe intermezzo |
Turbot, marchewka, szafran, fenkuł, małże. |
Wołowina, szpik z warzywami, kruchy czips ziemniaczany. |
5. Filozofia miejsca.
Nolita jest restauracją z wyraźnie określoną filozofią. To miejsce
serwujące kuchnię w kreatywnym wydaniu, ale swobodnej atmosferze. Z tym luzem bym jednak polemizowała. Myślę, że jeżeli ktoś szuka luzu
skorzysta z innych propozycji gastronomicznych, których nie brakuje na splocie
ulic Willczej i Poznańskiej.
Śliwkowy pre-dessert. Gdzie człowiek nie pójdzie tam WEKI ! |
Podczas krótkiej rozmowy z szefem kuchni (Jacek Grochowina)
dowiedziałam się, że nie jest typowym "Szefem PHAIDON-owym" (czyli takim, którego jedyną
formą inspiracji są pięknie ilustrowane albumy kulinarne). To osoba, która
aktywnie poszukuje nowych smaków i inspiracji poprzez liczne podróże i wizyty w innych restauracjach.
Czasy kiedy kucharz siedział zamknięty w kuchni 20 godzin dziennie, powoli
odchodzą w przeszłość. Obecnie sama technika, doświadczenie i szybkość nie
wystarczą. Równolegle trzeba rozwijać kreatywność, a ta wymaga wyjścia z kuchni
i otwarcia się na różnego rodzaju doznania.
Ja tych doznań doświadczyłam. Tatar z tuńczyka, na nim domowy majonez sojowy oraz sorbet z yuzu -zapiszą się na zawsze w mojej pamięci smakowej.
Przy
okazji mojej trzeciej wizyty w Nolicie powracam z pytaniem: Po jakim czasie od otwarcia restauracji można napisać
recenzję restauracji? Niedawno w sieci natknęłam się na relację z restauracji,
która jeszcze nie jest oficjalnie otwarta dla gości. Szczegółowy opis menu i składu
załogi może dawać mylne wrażenie, że mamy do czynienia z recenzją. Co z tego,
że zespół składa się z samych osobowości
? O sukcesie nie przesądzi wszak ich doświadczenie, ale to, czy będą stanowić
zgraną załogę. Ale czy można to ocenić w restauracji, która jeszcze nie działa? To temat na kolejny wpis. Ważne, że Nolita już się rozruszała.
Restauracja NOLITA
ul.Wilcza 46
Warszawa
www.nolita.pl
PS:Wszystkie trzy kolacje spożywałam na swój koszt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz