Sukces kucharza jest torowany przez ilość porażek, ale też przez gigantyczne ego twórcy. Dążenie do sukcesu, zamienianie marzeń na plan, konsekwencja realizacji tego planu wymaga nadludzkiej determinacji i wiary w swoje możliwości.
„Nie mam
zaufania do ludzi zbyt ambitnych, szczególnie zbyt ambitnych twórców. Tu zawsze
element rywalizacji, kombinacji, manipulacji ma swoje znaczenie”.
S.Mrożek
Wielkie ego
jest nierozerwalnie związane z zawodem szefa kuchni. Prezentowanie ego na
talerzu wymaga odwagi oraz pewności siebie zakrawającej o arogancję. Każdy z
gości restauracyjnych poświęca mały wycinek swojego wolnego czasu, życia, by
móc się zmierzyć z czyjąś twórczością. Kucharskie ego przybiera jednak różne
formy. Spotykam szefów z obłędem w oczach, którzy na kokainowym speedzie
spędzają w kuchnennych restauracjach po kilkanaście godzin dziennie wymyślając
piany z kogucim grzebieni w pudrze z serca palmowego i espumą z ogona borsuka. Ich
restauracje w urządzone w stylu „gdzie designer spotyka pieniądze” przypominają muzea – gdzie chodzi się na
palcach, rozmawia szeptem i boi roześmiać.
Tam gdzie przyjemność gościa jest na drugim planie, a
ego szefa kuchni na pierwszym – tam pusta restauracja, brak zrozumienia i
powolne staczanie się w czeluście coraz większych kompromisów. Coraz większe
kompromisy sprawiają, że gotowanie przestaje sprawiać przyjemność, a wrażliwy
Gość w mig wychwyci frustrację na talerzu. Nie ma nic smutniejszego niż kolacja przygotowana przez szefa
kuchni z rozbujanym ego, który czuje się niedoceniony i poprzez cyrkowe popisy
na talerzu próbuje ratować swoją nadwątloną wartość.
Poniżej opis mojej wizyty
w restauracji COQUE w Hiszpanii, gdzie wspólnie z grupą dziennikarzy
kulinarnych z całego świata zostaliśmy podjęci przez Szefa Mario Sandovala.
Mario
Sandoval uchodzi za jednego z najzdolniejszych szefów kuchni młodego pokolenia
w Hiszpanii. Jego restauracja Coque pod Madrytem zdobyła już jedną gwiazdkę
Michelina, a on sam nie ustaje w eksperymentach. Podczas tegorocznej edycji
Madrid Fusion zaprezentował rezultaty swoich naukowych poszukiwań. We
współpracy z Państwowym Instytutem Badań Naukowych w Hiszpanii wymyślił
nowoczesną formę tekstury białka. Dzięki procesowi hydrolizy enzymatycznej,
białko ma zdolność uzyskiwania nowych form na przykład śmietany, sera czy
jogurtu – o dowolnym aromacie i smaku.
Restauracja
Coque to miejsce, które oferuje kompleksowe doświadczenie kulinarne. Każdy
szczegół przedstawienia, jakim jest niewątpliwie kolacja w takim miejscu, jest
opanowany do perfekcji. Wydaje się, że w takim idealnym świecie nie ma miejsca
na pomyłki, nie działają tu prawa Murphy’ego, zegarki się nie spóźniają, a
gotowanie upływa w atmosferze sielanki. Czy ktoś kiedykolwiek upuścił tu kieliszek?
Chyba nie, bo czujni kelnerzy wyrastają spod ziemi kiedy tylko gość wykona
jakiś niespodziewany ruch.
Może więc
odrobinę chaosu można znaleźć w kuchni? Też nie, bowiem uwija się tutaj kilkunastu
kucharzy w nienagannie wykrochmalonych kitlach, nikt na nikogo nie wpada, nie
popycha. Jest cisza. Dumny szef kuchni, który oprowadza mnie po restauracji
pokazuje trzy piece, opalane trzema rodzajami drewna przeznaczone do obróbki
różnych produktów: pieczywa, mięs, warzyw. Zaglądam więc do sali z winem. Znowu
szok, bo wygląda imponująco. Pod szklaną podłogą mieszczą się setki butelek
różnych roczników win. Tego dnia uczta zaczęła się od amuses bouches, czyli
mini przystawek w pięciu smakach. Misternie ułożone na metalowych stelażach
przypominających małe drzewa, grały na kubkach smakowych w rytmie gorzkim,
kwaśnym, słodkim, słonym i umami.
Dania w
Coque charakteryzuje obsesyjna precyzja. Do tego stopnia, że jadalne muszle
niczym nie odróżniały się od tych prawdziwych, oprócz tego, że twarda skorupka
rozpływała się w ustach. Dania z menu degustacyjnego zachęcają do interakcji i
zabawy przy stole. Jedno z nich: sardynki i solę należało samodzielnie włożyć
do kamiennej misy z wrzącym wywarem i ugotować, według swoich preferencji.
Nasuwa się jednak pytanie: jak daleko można się posunąć ze swoja kreatywnością,
bo przecież istnieje granica, gdzie następuje zderzenie z pretensjonalnością. Odpowiedzią
była prezentacja jednego z dań, gdzie w roli głównej wystąpiło mięso z zająca
podane na instalacji przypominającej miniaturowy stolik kawowy. Pod szklaną
szybką na której dumnie spoczywało mięso, znajdowało się leśne runo, a na nim
nabój z broni palnej.
Różne rodzaje sałat (amouse bouche) |
Sposób podania pieczywa |
Ravioli z selerem i rzepą |
Owoce morza (Talerz!!!) |
Jadalna muszla (1:1) |
Sałatka z organicznych warzyw i jadalnych kwiatów |
Sardynki i sola w wersji "Do it yourself" - kawałek soli wkładało się do wrzącego bulionu. |
Tendon (ścięgno), sezonowe warzywa, trufle, orzechy laskowe, ser manchengo, migdały, orzechy piniowe. |
Tuńczyk w demi glace |
Rzeczony zając z truflami. Instalacja zawiera także łuskę naboju, która w dość bezpośredni sposób nawiązuje do tematu dziczyzny i polowania. |
Impresja na temat odświeżającego ginu z tonikiem: cytryna, jałowiec marynowany w ginie, suszone zmrożone migdały. |
Czekoladowe turron |
Petit foures, czyli mini słodycze do kawy. |
Kolacja w
Coque zapewnia obcowanie z haute cuisine z najwyższej półki. Próbie zostają
poddane wszystkie zmysły, a także emocje. Z restauracji można wyjść
wstrząśniętym, szczęśliwym, zachwyconym, zdruzgotanym, a już na pewno nie
obojętnym.
Restauracja COQUE
www.restaurantecoque.com/es/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz