Jesienią zaliczyłam skromny epizod zawodowy w Brukseli. Pewnego razu w grupie znajomych zeszło na studenckie wspominki. Od słowa do słowa, okazało się, że spora część ludzi, która odniosła sukces w dziennikarstwie, polityce,marketingu, życiu naukowym etc. miała dłuższy lub krótszy romans z gastronomią.
To nie jest reguła, ale niepisany dowód, że ta praca hartuje charakter jak żadna inna. Na przykład, pewien znany polski europoseł zanim zaczął świetlaną karierę, poznał wcześniej tajniki zmywaka w Australii. Z jego ust padło też znamienne zdanie. Kto za młodu nie pracował w gastronomii,
ten życia prawdziwego nie zaznał i wiele stracił. Podpisuje się pod tym rękami i nogami. Sama żałuję, że pracę
w gastrobiznesie zaczęłam tak późno, bo dopiero na trzecim roku studiów. Będąc częścią restauracyjnego organizmu
nauczyłam się:
- Poruszanie się na różnych płaszczyznach komunikacyjnych. Praca w restauracji to nie tylko natchnione rozmowy o krakowskich zabytkach, dyskutowanie nad wyższością wina z Rioji, nad winem alzackim. To walka o godność i byt w restauracyjnych kuluarach. Kucharze szczerze gardzą studentami, którzy dorabiają pracą w restauracji. Spróbuj się w ich towarzystwie nazwać KELNEREM. Na początku zobaczysz w ich oczach szok, następnie żal połączony w politowaniem, a po chwili w uszach zabrzmi salwa śmiechu. Jesteś PODAWACZEM. Pamiętaj.
- Improwizacji, a czasem prowizorki.
- Refleksu. Zgrabnego uchylania się przed lecącą w moją stronę patelnią, ścierką, turbotem norweskim, kawałkiem wołowiny.
- Ciężkiej pracy.12 godzinny dzień pracy bez żadnej przerwy to nie powód do narzekania, bo zdarzało się 16 i 17 godzin tyrady. Przy takim grafiku praca i życie towarzyskie w końcu stają się jednym.
- Chowania się. Często czułam nad sobą intelektualną zagładę, dlatego opanowałam do perfekcji ukradkowe czytanie książek, magazynów i prasy codziennej.
- Pracy w grupie. Praca zespołowa to nie tylko zespół kelnerski. To także chciwi barmani, sadystyczny szef kuchni, ambitni kucharze, wstawione panie zmywające, niezadowoleni właściciele, zmęczony manager, pomstujący na los koledzy z pracy.
- Życia na krawędzi. Nie należy brać na poważnie pogróżek wypowiadanych w chwili natężonego ruchu, zarówno ze strony kolegów czy kucharzy.
- Rozmawiać z ludźmi różniącymi się ode mnie poziomem wykształcenia, poglądami, intelektem, zarobkami, kulturą osobistą. Dziś z pełną świadomością mogę powiedzieć. Znajdę wspólny język z każdym.
Pozdrawiam miasto Kraków i restaurację z mąką w tytule.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz