sobota, 19 października 2013

Restauracja Aruana (Hotel Narvil). Jeden wieczór podwodnej żeglugi

Istnieje wiele miejsc do których udajemy się „przy okazji”, gdzie oczekujemy szybkiej obsługi, prostych dań, nieskrępowanej atmosfery. Dzisiaj o miejscu zgoła innym, bo takim, do którego trudno trafić przypadkiem. 

Restauracji Aruana nie trzeba nikomu przedstawiać. W tegorocznej edycji konkursu Wine & Food Noble Night zdobyli wszystkie możliwe nagrody. Szefuje tam młody wiekiem Witold Iwański, którego ambicja nie ustępuje umiejętnościom i pomysłom.
Restauracja Aruana mieści się Hotelu Narvil i koncepcja miejsca zbudowana jest wokół tematu wody. Nic dziwnego, w końcu hotel położony jest nad rzeką Narew. Woda, drzewa i las. Natura wydaje się być tutaj głównym czynnikiem inspirującym nie tylko kucharzy, ale i architektów. O ile architektura budynku hotelu Narvil jest imponująca, tego samego nie można powiedzieć o wnętrzu samej restauracji. Dominującym motywem jest woda i za pomocą różnych zabiegów kolorystycznych próbowano osiągnąć efekt „podwodności”. Rezultat nie jest dla mnie do końca przekonujący, ale w dzisiejszym tekście rozważaniom będzie podlegać nie poczucie estetyki architekta, lecz właśnie jedzenie.



Kolacja zaczyna się od akcentu diagnostycznego. W naczyniu przypominającym element sprzętu laboratoryjnego podano sok z ogórka i zielonego jabłka. Gdybym wiedziała, że amuse bouche od szefa kuchni będzie w płynie pewnie nie zamawiałbym aperitifu, ale nie uważam tego za wielką wadę. Dania cechuje precyzja, artyzm, smak i wyobraźnia. Mniej tu naśladownictwa, a raczej czynne poszukiwania- każda potrawa jest pokłosiem uważnej obserwacji trendów w światowej gastronomii. Skoro o trendach- karta jest krótka i podwodna: rzeka miesza się z morzem, morze z jeziorem i na odwrót.


Zupę rakową podawaną z imbryczka znałam jako kultową propozycję pewnej znanej krakowskiej restauracji. Nic dziwnego, że coraz więcej restauracji decyduje się na taką formę serwowania. Bezwypadkowe doniesienie zupy do stolika bywa karkołomnym zadaniem i wiedzą o tym wszyscy początkujący kelnerzy.


Marynowany łosoś z kremem groszkowym, ogórkiem, granitą bzu i jabłkami Granny Smith


Brązowy turbot z zielonym risotto z wodorostami, soliród, szczypiorek, sałata, aromat z zielonej herbaty „Matcha”.
Surf&Turf: Polędwica z sezonowanej wołowiny "Sabayon", brązowym masłem, selerem, sosem z rokietnika i orzechowym ciastkiem.
Surf&Turf: Małże św. Jakuba z ciepłym winegretem z kaszy gryczanej i szalotki.

Na deser słynne lody z palonego masła. Słynne, bo słyszałam o fanatykach, którzy w celu skosztowania tego deseru wsiadają w samochód, PKS, trolejbus i jadą do Narvila. Nie podzielam tego rozdygotanego entuzjazmu, ale potwierdzam, że deser wodzi na pokuszenie.

Lody z palonego masła z kruszonką orzechową i posypką nugatową.

A po drugiej stronie fondant czekoladowy z wędzonymi lodami z gorzkich migdałów, miodem lawendowym i creme fraiche.

Najwyższa nota przewodnika Michelin to trzy gwiazdki. Otrzymuje je restauracja, dla której warto zboczyć z wyznaczonego szlaku. Gwiazdki oprócz niewątpliwego prestiżu pozwalają na zorientowanie się, czy dane miejsce należy do "listy obowiązkowej" punktów, które trzeba zobaczyć. Restauracja Aruana nie ma gwiazdek. Trzeba przyznać, że serwuje interesujące kulinarne przedstawienie. Dodatkowo przełamuje stereotyp przykrości polskich restauracji hotelowych. Warto udać się tam specjalnie.


Hotel Narvil, Restauracja ARUANA
ul. Miłosza 14A, 05-140 Serock ; GPS: 52.4985 ; 21.0671


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz