Istnieje wiele miejsc do których udajemy się „przy okazji”,
gdzie oczekujemy szybkiej obsługi, prostych dań, nieskrępowanej atmosfery. Dzisiaj o miejscu zgoła innym, bo takim, do którego trudno trafić przypadkiem.
Restauracji Aruana nie trzeba nikomu przedstawiać. W
tegorocznej edycji konkursu Wine & Food Noble Night zdobyli wszystkie
możliwe nagrody. Szefuje tam młody wiekiem Witold Iwański, którego ambicja nie
ustępuje umiejętnościom i pomysłom.
Restauracja Aruana mieści się Hotelu Narvil i koncepcja
miejsca zbudowana jest wokół tematu wody. Nic dziwnego, w końcu hotel położony
jest nad rzeką Narew. Woda, drzewa i las. Natura wydaje się być tutaj głównym
czynnikiem inspirującym nie tylko kucharzy, ale i architektów. O ile
architektura budynku hotelu Narvil jest imponująca, tego samego nie można
powiedzieć o wnętrzu samej restauracji. Dominującym motywem jest woda i za
pomocą różnych zabiegów kolorystycznych próbowano osiągnąć efekt „podwodności”.
Rezultat nie jest dla mnie do końca przekonujący, ale w dzisiejszym tekście
rozważaniom będzie podlegać nie poczucie estetyki architekta, lecz właśnie jedzenie.
Kolacja zaczyna się od akcentu diagnostycznego. W naczyniu
przypominającym element sprzętu laboratoryjnego podano sok z ogórka i zielonego jabłka. Gdybym
wiedziała, że amuse bouche od szefa kuchni będzie w płynie pewnie nie zamawiałbym
aperitifu, ale nie uważam tego za wielką wadę. Dania cechuje precyzja, artyzm,
smak i wyobraźnia. Mniej tu naśladownictwa, a raczej czynne poszukiwania- każda
potrawa jest pokłosiem uważnej obserwacji trendów w światowej gastronomii. Skoro
o trendach- karta jest krótka i podwodna: rzeka miesza się z morzem, morze z jeziorem i na odwrót.
Zupę rakową podawaną z imbryczka znałam jako kultową
propozycję pewnej znanej krakowskiej restauracji. Nic dziwnego, że coraz więcej
restauracji decyduje się na taką formę serwowania. Bezwypadkowe doniesienie zupy
do stolika bywa karkołomnym zadaniem i wiedzą o tym wszyscy początkujący
kelnerzy.
Marynowany łosoś z kremem groszkowym, ogórkiem, granitą bzu i jabłkami Granny Smith |
Brązowy turbot z zielonym risotto z wodorostami, soliród, szczypiorek, sałata, aromat z zielonej herbaty „Matcha”.
|
Surf&Turf: Polędwica z sezonowanej wołowiny "Sabayon", brązowym masłem, selerem, sosem z rokietnika i orzechowym ciastkiem. |
Surf&Turf: Małże św. Jakuba z ciepłym winegretem z kaszy gryczanej i szalotki. |
Na deser słynne lody z palonego masła. Słynne, bo słyszałam o fanatykach, którzy w celu skosztowania tego deseru wsiadają w samochód, PKS, trolejbus i jadą do Narvila. Nie podzielam tego rozdygotanego entuzjazmu, ale potwierdzam, że deser wodzi na pokuszenie.
Lody z palonego masła z kruszonką orzechową i posypką nugatową.
|
A po drugiej stronie fondant czekoladowy z wędzonymi lodami z gorzkich migdałów, miodem lawendowym i creme fraiche. |
Najwyższa nota przewodnika Michelin to trzy
gwiazdki. Otrzymuje je restauracja, dla której warto zboczyć z wyznaczonego
szlaku. Gwiazdki oprócz niewątpliwego prestiżu pozwalają na zorientowanie się, czy dane miejsce należy do "listy obowiązkowej" punktów, które trzeba zobaczyć. Restauracja Aruana nie ma gwiazdek. Trzeba przyznać, że serwuje interesujące kulinarne przedstawienie. Dodatkowo przełamuje stereotyp przykrości polskich restauracji hotelowych. Warto udać się tam specjalnie.
Hotel Narvil, Restauracja ARUANA
ul. Miłosza 14A, 05-140 Serock ; GPS: 52.4985 ; 21.0671
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz