środa, 11 lipca 2012

Kulinarny przewodnik po Belgii: restauracja Kruidenmolen

Klemskerke to mała przejazdowa miejscowość. Jedna główna ulica, sunąca po dziwnych skosach (względy bezpieczeństwa), przylegające do niej domy.  Mało wyróżniające się miejsce, bez historii, charakterystyki, magnesu, który przyciąga. W Belgii mnóstwo jest takich miejsc. Ale nauczyłam się ich nie ignorować. Wszystko dlatego, że właśnie w Klemskerke spędziłam najlepszy kulinarny wieczór ubiegłego roku.

Miejsce błyskawicznie zyskało na popularności, kiedy w jednym z wywiadów zachwycał się nim Sergio Herman:

For everyone who has enough of the complicated food in the "star" restaurants, this is the place. Good cuisine with fresh meat and fish. The wine list is rather short but listed wines are great. Very good price quality relation.


W Belgii wszyscy grzecznie słuchają szefów kuchni, więc smakosze uderzyli w rekomendowane miejsce. Tym bardziej schowałam asertywność w kieszeń i ruszyłam za tłumem. Trzeba jednak zaznaczyć jedno. Prędzej przeżyjemy skok na główkę z wodospadu Niagara niż znajdziemy z marszu wolny stolik w Kruidenmolen.
Głupi Smaklick miał szczęście! Salą sterowała  przemiła osoba, którą tydzień wcześniej poiłam moim najmocniejszym sortem eksportowej nalewki. Managerka stwierdziła, że za takie przeżycia stolik należy mi się jak psu buda. To siadłam. I zjadłam. I to jak!

Kruidenmolen, czyli po niderlandzku młynek do pieprzu to przewodni akcent tego miejsca.


Emalia z Olkusza,a w środku oczywiście Sancerre


Szklane butelki z prostym logo. Firmujmy siebie, a nie jakieś akłapany, czy inne kroplezbeskidu.


Restauracja mieści się w starym młynie. W środku przytulna jasna sala w rustykalnym stylu, z typowymi akcentami charakterystycznymi dla Prowansji. Na półkach, kominku, barze drewniane młynki do pieprzu w różnych kształtach, kolorach. W małych metalowych doniczkach bukiety lawendy.



Kruidenmolen mieści się zaledwie kilka kilometrów od wybrzeża Morza Północnego. To daje gwarancję świeżych ryb i owoców morza. W garnirunku także przeważają morskie motywy. Wizyta w takim miejscu, to prawie jak obcowanie ze sztuką. Szef kuchni wykorzystuje w swoich daniach marynistyczne motywy.

Lekka sałata z kuskusu, świeżych ziół, pomidorów, ziemniaczanych chipsów i ośmiorniczek

Stek z jelenia w asyście gruszki w czerwonym winie. Porcja ledwo do ogarnięcia

I clue programu. Desery. Lody z oliwy z oliwek w adwokatowej zupie

Dobrej jakości kawa z domowymi truflami 

Mus z białej czekolady z suszonym plasterkiem pomarańczy

Deserowa fantazja szefa kuchni. 3 w 1.

Ogromną zaletą tego miejsca są ceny. Za kolację, którą z pełnym przekonaniem mogę nazwać kulinarnym przeżyciem zapłacimy średnio:

À la carte: (3 dania + wino): 40-50€
Menu (3 dania bez wina): 35.00 €
Lunch (2 dania bez wina): 28.50 €

To jest coś czego szukam w restauracjach. Dań, które odzwierciedlają osobowość kucharza. Potraw, które uchylają rąbka tajemnicy jakim jest człowiekiem, co myśli, co go inspiruje. Uwielbiam obcować z utalentowanymi ludźmi. Zwłaszcza jak mnie karmią.
Wyobraźnia, dbałość o szczegóły, wyczuwalna w smaku pasja tej osoby, to coś co chcę znajdować. A jak już odkryję, to zapamiętuje i zarażam tym zachwytem innych.

De Kruidenmolen w letnim rankingu smaklicka (LRS) otrzymuje czerwoną kropkę. 
Koszt dla dwóch głodnych osób:
Za dwie przystawki, dwa dania główne, dwa desery, wino i dwa aperitify- ok.90 euro.
Adres:
Dorpsstraat 1
8420 Klemskerke



2 komentarze: