niedziela, 7 października 2012

Jak gastronomia zmienia życie? (na lepsze)

Ile razy słyszeliśmy podobne historie: Rzucił wszystko i został hodowcą baranów na Podkarpaciu, biznesmen z Suwałk wziętym potentatem kur niosek. Lubię odważnych ludzi. I nie tylko takich, którzy w otoczeniu kibiców Cracovii krzykną na całe gardło: Wisła Pany!!! Albo spacerują z iPhonem 5 po warszawskiej Pradze, robiąc portrety kawalerom przystrojonym w ortaliony. 

Lubię ludzi, którzy świadomie zmieniają rzeczywistość, która im nie odpowiada.  Bo o ile mamy dwie nogi, dwie ręce i cieszymy się względnie dobrym zdrowiem kreowanie własnego szczęścia jest w naszym zasięgu. Niezadowolenie życiowe można tłumaczyć narzeczoną, która z Claudii Schieffer zmieniła się w chodzącą kaszankę albo jesienną pogodą przez 10 miesięcy w roku.A można też się zmobilizować. Bo raz podjęta walka o lepszy życiowy komfort nie wiąże się z ryzykiem porażki. Jest zawsze walką wygraną.

Eric był policjantem w Paryżu. Stopniowo odnosił sukcesy. Policjant pracujący w jednej z najgorętszych europejskich stolic świata raczej nie może narzekać na nudę i stagnację i w jego przypadku dokładnie tak było.  Jak to się dzieje, że kiedy kariera się rozwija, wszystko układa się jak należy nagle zdajemy sobie sprawę, że musimy coś zmienić. Bo to już nie jest pięcie się go góry, tylko równia pochyła. Mogłoby się wydawać, że dotychczasowe zajęcie było dokładnie tym co chcieliśmy robić a jednak coś nie gra.

Z poczuciem pustki codziennie budził się Eric. Zastanawiał się, która część jego życia szwankuje, że nagle przestał cieszyć się życiem.  Zazwyczaj takie czarne momenty zwiastują duże zmiany i kiedy nic się pozornie nie dzieje, wszechświat daje nam chwilę oddechu i stopniowy rozbieg przed wielkimi zmianami, które mają się za chwilę wydarzyć. 
Pewnego razu Eric sączył poranne cafe creme szykując się na kolejny dzień pracy i z pogłębiającym się niepokojem i czytał gazetę. Trafił w końcu na dział z ogłoszeniami. Zobaczył tam widok skrzącej się wody, horyzontu poprzecinanego drewnianymi palami i rozrzuconych niedbale rybackich sieci. Ktoś wystawił na sprzedaż małą farmę ostryg. W tym momencie w jego głowie zaświtało. W przypadku wielkich życiowych zmian- długie zastanawianie się nie przynosi efektów. Eric postanowił iść za ciosem i zmienić swoje życie.


W trakcie rozmowy wyznał, że może i zrezygnował ze swoich ambicji, dobrze rozwijającej się kariery, względnej stabilizacji. Ale zyskał poranki bez ścisku w żołądku, zadowolenie, słoneczną pogodę przez większą część roku, kontakt z naturą, bliskość morza- i co mogłam zaobserwować –sukces finansowy.  Czasami trzeba się cofnąć, wykonać pozorne dwa kroki w tył po to tylko by móc zrobić jeden krok naprzód. Porażka bywa rozwiązaniem a nie przegraną. Eric kupił farmę ostryg i ziemię na której wybudował dom dla siebie i swojej rodziny. 
To historia z częściowym happy-endem. Okazało się, że zbudował dom w którym nie mógł się zamieszkać. Prawo zakładało jedynie działalność komercyjną w takim budynku. Eric poruszył niebo i ziemię, żeby zmienić głupie ustawodawstwo, ale niestety na wiele się to nie zdało. Dom stoi pusty i niszczeje. Od czasu do czasu urządza tam degustacje ostryg. Widok z salonu (pierwsze zdjęcie) jest oszałamiający i naprawdę boli, że nic nie dało się zrobić.
Eric wybudował inny dom i dziś chwali się, że nie ma dookoła żadnych sąsiadów. Biznes kręci się jak szalony, a jego ostrygi kupują dobre francuskie restauracje. Sezon na ostrygi trwa cały rok, a sam przyznaje, że wypływając w morze jest znacznie szczęśliwszy niż patrolując francuskie ulice.

Eric nauczył mnie otwierać ostrygi. Jeszcze tysiąc otwarć i mogę nająć się do restauracji jako profesjonalny otwieracz. Przyda się do tego profesjonalny nóż do ostryg, ale dobra finka też powinna zdać egzamin.
Na  łodzi o dziwo nie miałam choroby morskiej i nie wpadłam do wody z aparatem ku uciesze innych.
Najlepiej smakują takie wyłowione 5 minut wcześniej z morza, koniecznie saute. W smaku świeże, subtelne, słone.
Żeby dostać się do łodzi trzeba przejść kilkadziesiąt metrów drewnianym, chwiejącym się mostkiem o szerokości 40 centymetrów.
Kto następny zostaje potentatem ostrygowym?




7 komentarzy:

  1. bardzo dobra historia. Warto się nad tym zastanowić i wyciągać wnioski :) (poza tym, piękne zdjęcia :) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za dobre słowa. Zdjęcia są mojego autorstwa.

      Usuń
  2. Kurcze, zazdroszczę Ci wiesz...:) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asia, witam u mnie na blogu. Rozgość się :) Ściskam!

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Przekonałam się do ostryg. Dziękuję za miłe słowa.

      Usuń
  4. Zdjęcia na prawdę świetne. A co do ostryg to trzeba się przekonać osobiście. Chyba tylko raz jadłem w jakiejś restauracji ..

    OdpowiedzUsuń