W Polsce odbywa się wiele spotkań dedykowanych dla szefów kuchni organizowanych przez różne grupy wpływów lub towarzyskie. Co wnoszą w jakość polskiej gastronomii?
Martwi mnie nadmierna rywalizacja pomiędzy polskimi szefami, to wręcz nieprawdopodobne. Z jednej strony nie jest to złe, a z drugiej Ci ludzie powinni się bardziej wspierać. – te słowa szczególnie zapamiętałam z wywiadu z Rene Redzepim. Duże
napięcie pomiędzy szefami kuchni z różnych miast da się odczuć w trakcie
pojedynczych rozmów. Istnieje wiele niedomówień, rozsiewania nieprawdziwych
informacji, błędnych przekonań. Poziom rywalizacji jest dobry dla gości, bo
dzięki temu powstają coraz lepsze miejsca. Nie jest to jednak dobre dla całości
środowiska gastronomicznego postrzeganego z zewnątrz przez zagranicznych
szefów kuchni.
Justyna
Zdunek, inicjatorka wydarzenia, stanęła przed karkołomnym zadaniem. Wyciągnięcie
szefa kuchni z restauracji to duża odpowiedzialność i musi być ku temu ważny
powód. Restauratorka dobrze wie, że szefowie każdą wolną chwilę przeznaczają na
życie prywatne i wyjazd tego typu musi mieć mocne uzasadnienie i konkretną
argumentację. Dodatkową trudnością jest obiegowa opinia, że szefowie z konkurujących restauracji się nie lubią.
|
Swołowo 2014 |
Z doświadczenia wiem, jak trudno jest zorganizować dobry
event. Wydarzenia z intensywnym programem mają to do siebie, że dość szybko
umykają z pamięci. Wyższą szkołą jazdy jest zorganizowanie takiego eventu,
który nie tyle zostanie zapamiętany przez uczestników, ale stworzy nową jakość,
która pozwoli na budowanie czegoś nowego i wartościowego. Bardzo łatwo jest
uciec w zbytnie mentorstwo (nuda) albo zbyt dużą rozrywkowość (%).
Z dużą przyjemnością można było zaobserwować atmosferę otwartości i współpracy jaka naturalnie wytworzyła się między gotującymi. Agata Wojda i Rafał Niewarowski złapali kontakt jakby znali się od 20 lat. Adam Chrząstowski z Pawłem Oszczykiem dzielnie nieśli gar pełen kiełbasy, Tomasz Trąbski i Aleks Baron zaszyli się w zaroślach by zbierać zioła. W międzyczasie kurażu dodawał Justin Bibmber, czyli pan Władysław, czarodziej, dusza Swołowa i być może człowiek, który dzięki swojemu trunkowi faktycznie sprawił, że pomiędzy szefami kuchni wytworzyła się więź, której tak łatwo nie da się wymazać z pamięci. Komenda „Justin Bibmber” odruchowo wywoływała błogi uśmiech na twarzy każdego szefa kuchni, który przekroczył drzwi rozpadającej się chaty i uległ poczęstunkowi Władysława.
Wygląda na to, że integracja jest potrzebna, bo szefowie
kuchni nie mogli się ze sobą nagadać, a dodatkowe dziewięć godzin w busie na trasie
Ustka-Warszawa było doskonałą okazją do rozmów i żartów i weryfikacji swoich
opinii na swój temat. Pod miałkim hasłem „integracja polskich szefów kuchni” idą
konkrety, których nie da się opisać, ale które widać na zdjęciach.
|
Od lewej: turbot, ikra turbota, Justyna Zdunek (Metamorfoza, Gdańsk), Adam Chrząstowski (Ed Red, Kraków) | | | | | |
|
|
Aleksander Baron (Solec 44) i Paweł Oszczyk (La Rottiserie) |
|
Serwis w trakcie finałowej kolacji | | |
|
|
|
Adam Chrząstowski, Ed Red, Kraków
| | | |
|
|
|
|
Maciej Nowicki, Pałac Wilanów | | |
|
|
|
Adam Woźniak, Mercato, Gdańsk |
|
Tomasz Trąbski, Concordia Taste, Poznań/ Agata Godlewska, Food Service/ Aleksander Baron/Solec 44, Warszawa | | | | | | | | | | | | |
|
|
Robert Trzópek, Holiday Inn, Józefów. | |
|
Paweł Oszczyk i Rafał Niewiarowski |
|
|
Paweł Oszczyk, La Rotisserie Hotel Regina, Warszawa |
|
|
|
Łukasz Toczek, Metamorfoza, Gdańsk.
|
|
Z dużą przyjemnością można było zaobserwować atmosferę otwartości i współpracy jaka naturalnie wytworzyła się między gotującymi. Agata Wojda i Rafał Niewiarowski złapali kontakt jakby znali się od 20 lat. Adam Chrząstowski z Pawłem Oszczykiem dzielnie nieśli gar pełen kiełbasy, Tomasz Trąbski i Aleks Baron zaszyli się tajemniczo w zaroślach by zbierać zioła. W międzyczasie kurażu dodawał "Justin Bimber", czyli Władysław - czarodziej, dusza Swołowa i być może człowiek, który dzięki swojemu trunkowi faktycznie sprawił, że pomiędzy uczestnikami wyprawy wytworzyła się więź, której tak łatwo nie da się wymazać z pamięci. Komenda „Justin Bimber” odruchowo wywoływała błogi uśmiech na twarzy każdego szefa kuchni, który przekroczył drzwi rozpadającej się chaty i uległ poczęstunkowi Władysława.
W tym roku, w ramach programu wydarzenia, szefowie zostali podzieleni na dwuosobowe zespoły. Mieli za zadanie zinterpretować w czasie uroczystej kolacji pięć tradycyjnych pomorskich przepisów: czerninę z owocami suszonymi podawaną z gotowaną gęsią łapą z podrobami, rybę w piwie swołowskim, klops królewski z mięsem z jagnięciny i kaparami, kaczkę po swołowsku, sernik z koziego sera swołowskiego. Poznawali przepisy bezpośrednio od rdzennych mieszkańców wioski i etnografa, kierownika muzeum w Swołowie Dawida Gonciarza. Szukali produktów w gospodarstwach, wybierali jajka z kurnika, warzywa z ogródka, zbierali zioła na łące i piekli chleb, wędzili ryby i robili kiełbasę z mięsa jagnięcia, które wcześniej zostało zabite, oprawione i przygotowane.
Ważnym elementem spotkania była dyskusja dotycząca etyki produktu.
Hasło „from nose to tail” jest znane od kilkunastu lat, a jego największym promotorem jest Fergus Henderson (St.John, Londyn). W Polsce, jego reprezentantem, jest Aleksander Baron z restauracji Solec 44. Hasło ma swoje uzasadnienie, bo zakłada szacunek do zwierzęcia i zjadanie jego każdego elementu, a nie tylko tych najlepszych. Kontrargumentem Pawła Oszczyka było pytanie: Co w takim razie z powtarzalnością, która jest nieodłączną częścią każdej restauracji? Mówi się, że używanie mało wyrafinowanych podrobów jest uzasadnione w przypadku bistro, ale w restauracji pięciogwiazdkowego hotelu jest już dyskusyjne. Dyskusje mają to do siebie, że przemijają, ale organizatorzy postanowili pociągnąć temat dość niebezpiecznie do przodu.
75 – letni Pan Antoni na naszych oczach zabił młode jagnię. Uczestniczyliśmy w całym procesie. Wyboru zwierzęcia ze stada, następnie ogłuszenia go, zabicia, widoku śmierci, skórowania i rozłożenia na części pierwsze, które później zostały wykorzystane do gotowania i następnie do zjedzenia. Opisywany spektakl może się wydawać makabrą, ale to co zobaczyłam było wykonane z najwyższą precyzją i poszanowaniem dla godności zwierzęcia.Szefowie kuchni zadbali aby wykorzystać każdy element jagnięcia. Nie było lepszych i gorszych produktów.
Nie jestem wegetarianką,
ale jem mięso stosunkowo rzadko (1-2 razy w tygodniu). Doskonale zdaję sobie
sprawę z tego, że mięso nie rośnie na plastikowych tackach w supermarketach, jednakże widok zwierzęcia dogorywającego w pośmiertnych drgawkach i posępny
zapaszek uchodzącego życia pozostanie w mojej głowie na zawsze. Emocjonujące przeżycie nie sprawiło, że z dnia na dzień zostałam
weganką. Raczej otworzyło w głowie nowe furtki na temat tego co mogę zrobić, by
spożywać mięso z większym szacunkiem.
Integracja różnych środowisk zawodowych, czy to szefów
kuchni, czy lekarzy czy stomatologów to niełatwe zadanie dla organizatorów.
Trzeba znaleźć złoty środek pomiędzy ilością przekazywanej wiedzy a rozrywkową
atmosferą. Z jednej strony łatwo o banalizację, a z drugiej o brak merytorycznych
nowości jakie wynosi się z takich wyjazdów. Ale i tak największą wartością jest
to co się dzieje potem. Tworzenie wewnętrznych kodów spośród których „psiocha
de canard”, „justin bimber” i „pardon to nie tu” wkrótce na stałe wejdzie do
słownika polskiej gastronomii. Aleksander Baron i Tomasz Trąbski poszli o krok
dalej i kilka dni temu zorganizowali wspólnymi siłami zorganizowali kolację dla polsko-tureckich gości. Można? Można.
|
Namiot za wszelką cenę musiał z nami pozostać |
|
Finałowa kolacja
|
|
|
|
|
|
|
Załoga Metamorfozy |
|
Paweł Loroch, Jem Radio |
|
Justyna Adamczyk, Gault Milau. |
|
Edith Salminen, FOOL Magazine |
|
Dania jakie przygotowali szefowie kuchni:
Agata Wojda („Opasły Tom PIW”, Warszawa) i Rafał Niewiarowski („Dym na wodzie”, Ustka)
Czernina z kaczki swołowskiej z własnego uboju, żytnia kluska prażona, burak, biała porzeczka. (fot.R.Dąbrowska)
Adam Chrząstowski (EdRed, Kraków) i Adam Woźniak (Mercato, Gdańsk)
Filet z podwędzanego turbota, wędzona ikra, piernikowy piasek, rzodkiewka, esencja z ciemnego piwa, kwaśna śmietana. (fot.R.Dąbrowska)
Paweł Oszczyk (La Rotisserie, Warszawa) i Maciej Nowicki (Muzeum Pałacu w Wilanowie, Warszawa)
Klops królewski, mus z botwinki, chutney porzeczkowy, sos kominkowy i chrupiący jarmuż.
(fot.R.Dąbrowska)
Robert Trzópek (Holiday Inn, Józefów) i Łukasz Toczek (Metamorfoza, Gdańsk)
Kaczka, emulsja z żółtek, kurki, chrupiąca kasza gryczana, dzikie zioła.
(fot.R.Dąbrowska)
Tomasz Trąbski (Concordia Taste, Poznań) i Aleksander Baron (Solec 44, Warszawa)
Kozi ser z kaczą krwią w liściach jarmużu z buraczkami, marchewką karmelizowaną w syropie z kwiatów czarnego bzu. (fot.R.Dąbrowska)
*W spotkaniu w Swołowie wzięli udział polscy szefowie kuchni: Agata Wojda, Adam Chrząstowski, Adam Woźniak, Aleksander Baron, Maciej Nowicki, Rafał Niewiarowski, Paweł Oszczyk, Robert Trzópek, Tomasz Trąbski, Łukasz Toczek oraz dziennikarze z Polski i z zagranicy (Edith Salminen, Ashley Hunka).
Inicjatorką akcji jest Justyna Zdunek, właścicielka restauracji Metamorfoza Gdańsk. Dyskusję "Zakaz rzucania mięsem" poprowadziły Agnieszka Małkiewicz (Horeca Communications) oraz Agata Godlewska (Food Service).
Przez te kilka dni czułam się wyjątkowo zaopiekowana przez załogę Metamorfozy za co szczególnie Wam dziękuję.
|
Metamorfoza team. Fot. R.Dąbrowska |
*Więcej niepublikowanych zdjęć na Instagramie. Zapraszam
www.instagram.com/smaklick
No tak, nie mogą dwa słońca świecić równocześnie ;) a jednak powstał zgrabny team, z tego co widzę, trudno się dziwić, sami świetni ludzie :)
OdpowiedzUsuńDania wyszły naprawdę przepięknie, a widać, że świetnie się bawiliście. Kiedy kolejne takie spotkanie, chętnie dołączę! W Gospodzie dają takie przysmaki?https://gospodaswolowo.pl/
OdpowiedzUsuń