Byłam w szoku, kiedy przeczytałam, że prawie 90% rodzimych gęsi eksportujemy do Niemiec. Polacy zjadają rocznie około
1500 ton gęsiny wobec 20 000 ton pochłanianych przez naszych
zachodnich sąsiadów. Dawniej, 11 listopada tradycją było przyrządzanie w domu dorodnej gęsi. A dzisiaj? Skoro większość z nas ma wtedy wolne, dlaczego nie przeznaczyć tego dnia na kulinarne eksperymenty
połączone z pyszną kolacją?
Muszę przyznać bez bicia, że do
tej pory przyczyniałam się do niechlubnych statystyk. Przyrządzanie gęsi w całości wydawało mi się
zadaniem trudnym, karkołomnym, pracochłonnym. Wizja prób i błędów na trudno
dostępnym i dość drogim produkcie skutecznie mnie zniechęcała. Na szczęście
nawróciłam się na gęś i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jej przyrządzenie
wcale nie zakrawa o kuchenny horror. Wystarczyło, że ktoś bardziej doświadczony
ode mnie (co nie jest znowu takie trudne) pokazał mi w jaki sposób wziąć gęś na
klatę i życie nabrało kolorów.
Od chefa Dariusza Suchenka z restauracji Venti-Tre dostałam kilka praktycznych wskazówek.
- Dla najlepszego efektu trzeba
celować w gęś owsianą, czyli taką, która przez ostatni miesiąc swojego żywota
była karmiona owsem. Pamiętamy o starej zasadzie, że to od jakości produktu, a
nie tyle od naszych umiejętności zależy końcowy efekt.
-Zanim przyrządzimy gęś, dobrze
jest ją zamrozić, a potem rozmrozić. Później w trakcie obróbki mięso skruszeje,
a podczas konsumpcji będzie bardziej delikatne. (To proces niekonieczny)
- Ile czasu pieczemy? To proste-
na każdy kilogram gęsi 45 minut pieczenia. Gęś waży 4,5 kilograma?
Pieczemy ją 4,5x 45= czyli około 3,5 godziny. Oczywiście bierzemy pod uwagę indywidualne predyspozycje
naszego piekarnika.
- I tu pojawia się kluczowa
kwestia- w jakiej temperaturze? Z racji długiego czasu pieczenia nie należy
przesadzić z wysoką temperaturą, dlatego optymalną opcją dla domowego
piekarnika jest 140-150 stopni. Najbezpieczniej jest zdać się na własną obserwację i intuicję.
- Gęś sama w sobie ma małą
zawartość tłuszczu (w sensie, to co się z niej wydzieli nie będzie wystarczające do procesu glazurowania) dlatego warto uzbroić się w masło klarowane i co mniej
więcej 25 minut podlewać nasz produkt.
Podaję oryginalny przepis z jakim
przyszło mi się zmierzyć na warsztatach w restauracji Venti-Tre w hotelu Hyatt.
Gęś smakowała obłędnie. Wniosek taki, że nie należy się bać, tylko działać.
Ekipa Hyattu na pełnym relaksie. Taki klimat warsztatów lubię. |
Przed |
Po |
Pieczona gęś glazurowana miodem
(przepis dla 4 osób)
1 sztuka świeżej, polskiej;) gęsi
(4-5 kilogramów)
100 gramów miodu
Farsz do gęsi:
4 jabłka
2 pomarańcze
2 cebule
1 pęczek estragonu
Sól,pieprz
Akcja:
Myjemy gęś wewnątrz i na zewnątrz w ciepłej wodzie, osuszamy ręcznikiem kuchennym. Następnie kroimy jabłka,
pomarańcze (nie obieramy ze skórki) cebule na małe kawałki (2-3 cm kostki) i wraz z posiekanym estragonem mieszamy w dużym naczyniu. Gęś przyprawiamy na zewnątrz i wewnątrz pieprzem i solą, do środka władamy
wymieszane składniki. Wspomagamy się nicią kuchenną, albo tworzymy dowolną
konstrukcję, która przytrzyma farszowe wnętrzności. W takiej formie
wkładamy do brytfanny z małą ilością wody i pieczemy… jak już mówiłam
wcześniej czas pieczenia jest wprost proporcjonalny do wagi gęsi. Pieczemy w temperaturze około 150 stopni, gęś obracamy co 30 minut. Pół godziny przed końcem pieczenia
zmniejszamy temperaturę do 140 stopni.
www.gesina.pl jest tam między innymi infolinia przez którą możemy zamówić gęś oraz lista restauracji, gdzie możemy skosztować gęsiny.
Przemyciłam jeszcze dla Was przepis na ravioli z gęsiną, świeżym tymiankiem i ricottą. Próbujemy następnym razem?
o rany. ale super. :) zazdroszczę warsztatów. :)
OdpowiedzUsuń