Anthony Bourdain zapytał swoich
kolegów, znanych szefów kuchni: Gdyby jutro mieli was posadzić na krześle elektrycznym i przerobić na
smażone nuggetsy- jaka byłaby ostatnia rzecz jaką chcielibyście zjeść? Wśród
odpowiedzi pojawiły się: kawałek foie gras, spaghetti al pomodoro, kanapka z
zimnym klopsem, zupa pho.
Szef kuchni i pisarz w jednym, zastanawiał się
nad fenomenem tej wypowiedzi w swojej książce "Świat od kuchni". Dlaczego nikt z nich nie wymienił słynnej sałatki Brasa, menu z restauracji Alaina Ducasse’a, Maugritza, Kellera? Odpowiedzi skoncentrowały się wokół
najprostszych wyborów. Kawałka pasztetu, kawałka chleba, pomidora.
Czy więc wybitne restauracje, posiłki, kolacje, którzy ci sami szefowie przyrządzają i
sygnują swoim nazwiskiem to jakaś mistyfikacja?
Kiedyś przez dłuższy czas mieszkałam przy
belgijskim wybrzeżu Morza Północnego. Miałam dostęp do pierwszorzędnych, zawsze świeżych owoców morza,
ryb. Pamiętam jak po pierwszym zauroczeniu zajadaniem się na co dzień mulami, ślimakami i langustami zaczęłam miewać dziwne sny-z żurkiem, kopytkami i barszczem czerwonym w roli głównej. Tęskniłam za pewnymi smakami na które- chcąc nie chcąc- jesteśmy zaprogramowani. I nie chodzi o to, że mam przaśno-
buraczaną smakowość, ale o to, że są to smaki za którymi tęskniłam i nie miałam
możliwości ich niczym zastąpić.
Nie jestem szefem kuchni, ale
gdyby Bourdain posadził mnie jutro na krześle elektrycznym to przed obróbką termiczną chciałabym zjeść
dwie rzeczy:
- świeże maliny
- zupę ogórkową mojej babci
Maliny kocham pod każdą postacią
i jest to bezwarunkowe i trudno wytłumaczalne uwielbienie. Dlaczego wszyscy
tęsknią za obiadami mamy, babci?Przecież nie chodzi tu tylko i wyłącznie o
jakiś banał. Najlepsze posiłki to takie, które przyprawione są miłością. Kto
gotował dla nas lepiej niż nasza własna mama? Komu nie byliśmy w stanie
odmówić kolejnego posiłku jak nie naszej babci, choćbyśmy byli tuż po menu
degustacyjnym w El Bulli.
Najlepsze restauracje na świecie serwujące
najbardziej kreatywne i oszałamiające posiłki na świecie to także sprawka
miłości. Gdyby nie kucharze, którzy KOCHAJĄ gotować, kochają kuchnię a ich
zawód jest jednocześnie ich pasją i ukochanym zajęciem- gdyby nie to, wszędzie
królowałaby przeciętność. Ile jest
takich bezbarwnych miejsc udających dobrą kuchnię, gdzie na co dzień posiłki
przygotowują dla nas wyrobnicy? Ilu jest takich restauratorów dla których dla
których restauracje to maszynki do zarabiania
pieniędzy?
Ale czy zjemy tam posiłek którego znaczenie nie ograniczy się do
krótkiej przyjemności, formy spędzenia wolnego czasu, zaspokojenia głodu- a
stanie się wspomnieniem, przeżyciem,
które na stałe zapisze się pamięci?
Miałabym problem z tym pytaniem, ale pierwsze co przyszło mi na myśl to dania świąteczne
OdpowiedzUsuńwielkanocna galareta z zimnych nóżek Babci i pierogi ruskie takie jak robię na wigilię :)
Pyszności:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo naprawdę niesamowite. Moim odnośnikiem jest zawsze zupa ogórkowa mojej babci :) Gdyby ktoś zrobił tak zupę ogórkową jak robiła moja babcia, byłby najlepszym kucharzem na świecie. I zgadzam się, że kuchnia przaśno-buraczana jest nr 1. Ja mam taką "smakowość" i cóż nie będę zaprzeczać, ani nie będę się z tego tłumaczyć. Myślę że po prostu każdy tak ma, każdy nie zależnie gdzie się urodził, zawsze najlepiej smakuje mu kuchnia z dzieciństwa lub z danego regionu gdzie się urodził. Uwielbiam Cię czytać. Super. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJesteś kolejną osobą, dla której zupa ogórkowa jest ważnym odnośnikiem. Niezmiernie mnie to cieszy. Dziękuję za miłe słowa, również Cię pozdrawiam:)
UsuńDlaczego? Właśnie dlatego, że są proste a dobre i nie wymagają od nas żadnych ceremoniałów. Kto by tam przed egzekucją miał nastrój na menu degustacyjne z El Bulli. Komu później o tym opowie? ;-) Poza tym, czym skorupka za młodu...
OdpowiedzUsuńMając wybór, w 90% wypadków wybiorę proste smaki. W pozostałych 10% zwycięży ciekawość. BTW T. Keller właśnie genialnie je łączy i dlatego w moim rankingu jest w pierwszej trójce. Wyprzedza go tylko mój mąż :-)
Bee,właśnie wszystko sprowadza się do tego na jakie smaki jesteśmy zaprogramowani. Zgadzam się, że restauracje typu El Bulli, to doświadczenie "na raz".
UsuńPrzed chwilą własnie wstawiłam opis królewskiego dania jakim jest ...jajko w koszulce. Ot rozebrane z ubranka jajeczko, przyodziane w tiulową pelerynkę. Jak piękna kobieta..Jeden produkt i tak wspaniały posiłek...
OdpowiedzUsuń