niedziela, 11 listopada 2012

Gdzie tkwi tajemnica prostej kuchni?

Anthony Bourdain zapytał swoich kolegów, znanych szefów kuchni: Gdyby jutro mieli was posadzić na krześle elektrycznym i przerobić na smażone nuggetsy- jaka byłaby ostatnia rzecz jaką chcielibyście zjeść? Wśród odpowiedzi pojawiły się: kawałek foie gras, spaghetti al pomodoro, kanapka z zimnym klopsem, zupa pho.

Szef kuchni i pisarz w jednym, zastanawiał się nad fenomenem tej wypowiedzi w swojej książce "Świat od kuchni". Dlaczego nikt z nich nie wymienił słynnej sałatki Brasa, menu z restauracji Alaina Ducasse’a, Maugritza, Kellera? Odpowiedzi skoncentrowały się wokół najprostszych wyborów. Kawałka pasztetu, kawałka chleba, pomidora. 
Czy więc wybitne restauracje, posiłki, kolacje, którzy ci sami szefowie przyrządzają i sygnują swoim nazwiskiem to jakaś mistyfikacja? 

Kiedyś przez dłuższy czas mieszkałam przy belgijskim wybrzeżu Morza Północnego.  Miałam dostęp do pierwszorzędnych, zawsze świeżych owoców morza, ryb. Pamiętam jak po pierwszym zauroczeniu zajadaniem się na co dzień mulami, ślimakami i langustami zaczęłam miewać dziwne sny-z żurkiem, kopytkami i barszczem czerwonym w roli głównej. Tęskniłam za pewnymi smakami na które- chcąc nie chcąc- jesteśmy zaprogramowani. I nie chodzi o to, że mam przaśno- buraczaną smakowość, ale o to, że są to smaki za którymi tęskniłam i nie miałam możliwości ich niczym zastąpić.

Nie jestem szefem kuchni, ale gdyby Bourdain posadził mnie jutro na krześle elektrycznym to przed obróbką termiczną chciałabym zjeść dwie rzeczy:

- świeże maliny
- zupę ogórkową mojej babci

Maliny kocham pod każdą postacią i jest to bezwarunkowe i trudno wytłumaczalne uwielbienie. Dlaczego wszyscy tęsknią za obiadami mamy, babci?Przecież nie chodzi tu tylko i wyłącznie o jakiś banał. Najlepsze posiłki to takie, które przyprawione są miłością. Kto gotował dla nas lepiej niż nasza własna mama? Komu nie byliśmy w stanie odmówić kolejnego posiłku jak nie naszej babci, choćbyśmy byli tuż po menu degustacyjnym w El Bulli. 
Najlepsze restauracje na świecie serwujące najbardziej kreatywne i oszałamiające posiłki na świecie to także sprawka miłości. Gdyby nie kucharze, którzy KOCHAJĄ gotować, kochają kuchnię a ich zawód jest jednocześnie ich pasją i ukochanym zajęciem- gdyby nie to, wszędzie królowałaby przeciętność.  Ile jest takich bezbarwnych miejsc udających dobrą kuchnię, gdzie na co dzień posiłki przygotowują dla nas wyrobnicy? Ilu jest takich restauratorów dla których dla których restauracje to maszynki do zarabiania pieniędzy? 
Ale czy zjemy tam posiłek którego znaczenie nie ograniczy się do krótkiej przyjemności, formy spędzenia wolnego czasu, zaspokojenia głodu- a stanie się wspomnieniem,  przeżyciem, które na stałe zapisze się pamięci?
 

8 komentarzy:

  1. Miałabym problem z tym pytaniem, ale pierwsze co przyszło mi na myśl to dania świąteczne
    wielkanocna galareta z zimnych nóżek Babci i pierogi ruskie takie jak robię na wigilię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. To naprawdę niesamowite. Moim odnośnikiem jest zawsze zupa ogórkowa mojej babci :) Gdyby ktoś zrobił tak zupę ogórkową jak robiła moja babcia, byłby najlepszym kucharzem na świecie. I zgadzam się, że kuchnia przaśno-buraczana jest nr 1. Ja mam taką "smakowość" i cóż nie będę zaprzeczać, ani nie będę się z tego tłumaczyć. Myślę że po prostu każdy tak ma, każdy nie zależnie gdzie się urodził, zawsze najlepiej smakuje mu kuchnia z dzieciństwa lub z danego regionu gdzie się urodził. Uwielbiam Cię czytać. Super. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś kolejną osobą, dla której zupa ogórkowa jest ważnym odnośnikiem. Niezmiernie mnie to cieszy. Dziękuję za miłe słowa, również Cię pozdrawiam:)

      Usuń
  4. Dlaczego? Właśnie dlatego, że są proste a dobre i nie wymagają od nas żadnych ceremoniałów. Kto by tam przed egzekucją miał nastrój na menu degustacyjne z El Bulli. Komu później o tym opowie? ;-) Poza tym, czym skorupka za młodu...

    Mając wybór, w 90% wypadków wybiorę proste smaki. W pozostałych 10% zwycięży ciekawość. BTW T. Keller właśnie genialnie je łączy i dlatego w moim rankingu jest w pierwszej trójce. Wyprzedza go tylko mój mąż :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bee,właśnie wszystko sprowadza się do tego na jakie smaki jesteśmy zaprogramowani. Zgadzam się, że restauracje typu El Bulli, to doświadczenie "na raz".

      Usuń
  5. Przed chwilą własnie wstawiłam opis królewskiego dania jakim jest ...jajko w koszulce. Ot rozebrane z ubranka jajeczko, przyodziane w tiulową pelerynkę. Jak piękna kobieta..Jeden produkt i tak wspaniały posiłek...

    OdpowiedzUsuń