piątek, 15 marca 2013

Jak promować i nie męczyć? Trójmiejskie warsztaty kulinarne z restauracją Metamorfoza w Gdańsku

Eksplorowanie restauracji to  nowoczesna, miejska forma safari. Poszukujemy przygód, które dzieją się na naszym języku i w naszej głowie. Jesteśmy spragnieni historii, które kryją się za konceptem restauracji, używanymi produktami, jej właścicielami. Dobrych historii nie trzeba sprzedawać. Dobre historie się pochłania. 


Restauracja Metamorfoza poszła inną drogą. Zamiast wysyłać newslettery, informacje prasowe oraz namawiać niezorientowaną klientelę na fine dining- postanowiła wypromować się jako mocny i dobry jakościowo element na kulinarnej mapie Gdańska. Ba! Poszli nawet dalej (strategia michelinowska) twierdząc, że wizyta w ich restauracji jest warta celowej podroży.

O ile każde nowe doświadczenie jest dla mnie warte specjalnej wyprawy, a do próbowania nowych rzeczy i miejsc nie trzeba mnie długo przekonywać, o tyle dla większości konsumentów nawet dobrze prosperująca restauracja to wciąż niewystarczający argument by wybrać się specjalnie do Gdańska np. z Zakopanego. Dlatego powstał pomysł połączenia sił a także stworzenia kulinarnego wizerunku Trójmiasta.


Jak promować restaurację w sposób nienachalny a zarazem szczytny?


-Poprzez promocję regionu oraz lokalnych składników używanych w kuchni. Właściciele Metamorfozy: Justyna Zdunek i Bartosz Czapiewski mają hodowlę kur zielononóżek i kapłonów. W planach jest ogródek z ziołami i warzywami sadzonymi na potrzeby restauracji.
-Przy pomocy instytucji samorządowych wspierających turystykę regionalną (np.PROT).

-Poprzez AUTENTYCZNOŚĆ: właścicieli, załogi, konceptu (tego elementu nie da się nabyć albo nauczyć).


W ten prosty sposób, restauracja Metamorfoza staje się mocnym punktem na kulinarnym szlaku Gdańska i okolic. Podczas warsztatów zorganizowanych dla blogerów kulinarnych i dziennikarzy (w ramach projektu Pomorskie Culinary Prestige) miałam okazję zobaczyć jak ta maszyna działa od środka.  Zanim zaczęliśmy pierwszą turę warsztatów rybnych u Artura Moroza (Restauracja Bulaj, Sopot) Łukasz Toczek z zespołem zapoznali nas ze swoim stylem gotowania. Na stół wjechały kolejno: 

Kiszone warzywa z popiołem z bakłażana, puree z pietruszki i marchewki  oraz słonecznikiem na pudrze z czekolady.
Policzki wołowe z puree ze skorzonery z pieczonymi burakami.
Słusznych rozmiarów makowiec z kruszonką.
W międzyczasie każdy z uczestników miał za zadanie dobrać zioła/przyprawy do swojej przepiórki, którą następnie wakowaliśmy (w vacuum widocznym na pierwszym zdjęciu z prawej).
Warsztaty praktyczne poprzedzone były krótkim spacerem po Gdańsku z przewodnikiem Aleksandrem Masłowskim. Zamiast oglądać Neptunów i innych żurawiów pozostaliśmy w temacie kulinarnym. Dowiedziałam się (między innymi), że najstarsza restauracja w Gdańsku, wcale nie jest najstarszą oraz gdzie kupić dobry goldwasser.

Później szybki przejazd do Sopotu. W oddali słyszałam szumiące morze, ale nie było nawet chwili by pooddychać jodem czy poskakać na piasku. W restauracji Bulaj czekał na nas szalony zespół kucharzy z Arturem Morozem na czele. Kiedy zobaczyłam kasty ze śliskimi rybami, naostrzone noże poczułam, że to miejsce dla mnie.

Artur Moroz (szef kuchni restauracji Bulaj w Sopocie) z bratem. Moroz dzielił się na nami swoimi kontrowersyjnymi poglądami na temat ryb i gastronomii w języku kuchennym. Po lewej siermiężne próby filetowania. (fot.Bulaj)
O dobrą rybę trzeba powalczyć. Nawet mieszkając nad samym morzem- tłumaczył Artur Moroz. Pracowaliśmy nad dorszem, linem, jesiotrem, gładzicą, flądrą. Ryby smażyliśmy, piekliśmy a nawet robiliśmy kiełbasę rybną (fot.rest.Bulaj)
Przedwiośnie nie jest najlepszym czasem na ponętne bałtyckie ryby. Mimo tego udało nam się popracować na zacnych okazach.  (fot.rest.Bulaj)
Kolejnego dnia wróciliśmy do Metamorfozy, gdzie przeprowadzono praktyczne zajęcia z kuchni dawnej i nowej. Pokazano nam jak te same produkty (jabłka, przepiórki, pstrągi) można zinterpretować za pomocą dwóch technik: średniowiecznej i nowoczesnej.
Co zwróciło moją uwagę!? Kucharze! Przygotowani merytorycznie kucharze, którzy wypowiadali się poprawnie w języku polskim i chętnie dzielili się wiedzą.

Kolejna rzecz warta adnotacji to właściciele Metamorfozy, którzy nie mieli obiekcji by wpuścić do swojej kuchni marudnych, znudzonych i szukających dziury w całym blogierów, którzy na dodatek sfotografowali chyba każdy kąt. Plus za odwagę.

Zupa z jabłek podana z miodem i lanymi kluskami. W wersji nowoczesnej był to krem z jabłek przygotowany w termomixie z dodatkiem krupniku, cynamonu i koniaku.
Przepiórka w wersji dawnej gotowana ze słoniną, imbirem i białym winem oraz w wersji nowoczesnej przygotowana metodą sous-vide. (fot. po lewej R.Czajka)
Pstrąg  pieczony w gruboziarnistej soli  (metoda dawna) oraz  pstrąg z cebulkami konfitowanymi (sous vide). (fot. po lewej R.Czajka)
Załoga restauracji Metamorfoza. Po prawej szef kuchni Łukasz Toczek (fot. po lewej R.Czajka)
Po warsztatach w Metamorfozie przenieśliśmy się w czasie o 2000 lat i nagle znalazłam się w miejscu przypominającym Biskupin, ale Biskupinem nie będącym. W Pruszczu Gdańskim w Faktorii czekała na nas historyczna inscenizacja: mielenie mąki kamieniem, pieczenie kury w liściach kapusty i glinie, smażenie podpłomyków, wędzenie łososia. Dawno nie miałam okazji próbowania dań tak czystych,  nieprzetworzonych, prostych a jednocześnie dzikich. 

Przepis na kurę po gocku: mięso owijamy liśćmi kapusty i zawiązujemy sznurkiem, obtaczamy w glinie i pieczemy nad ogniem. Później glinianą skorupę należy rozkruszyć, usunąć liście i wyciągnąć mięso.
Bartosz Czapiewski (Restauracja Metamorfoza) robi mąkę na podpłomyki (uciera ziarna kamieniem, tak by powstał proszek). Po prawej wędzi się łosoś.

Warsztaty były przygotowane dla osób o mocnych nogach, nerwach i żołądkach. W napiętym programie  ledwo znalazłam czas na nocny spacer po Gdańsku z WTF (z którego ledwie uszliśmy z życiem).
Odczuwam wręcz fizyczną przyjemność, kiedy ktoś szanuje mój czas i tak się czułam podczas dwudniowych warsztatów. Organizatorzy dopięli plan na ostatni guzik i widać, że przyświecała temu idea promocji regionu, którego kulinarnie nie znałam. Okazuje się, że można promować, pokazywać, uczyć a jednocześnie robić to bez nadęcia i strzelania z karabinu PR-owych banałów. 




 
Projekt realizowany we współpracy z PROT (Pomorska Regionalna Organizacja Turystyczna) oraz Miastem Gdańsk. Dziękuję ekipie  organizatorom wyprawy oraz restauracji Metamorfoza za zaproszenie. Program komunikacyjny opracowały Agnieszka Małkiewicz oraz Justyna Zdunek. 

Adresy internetowe odwiedzanych miejsc:
www.bulaj.pl
http://www.facebook.com/pages/Faktoria-Pruszcz-Gda%C5%84ski/190562527645164?ref=ts&fref=ts
https://www.facebook.com/pages/Restauracja-Metamorfoza-Gda%C5%84sk/261389470544653



4 komentarze:

  1. Zgadzam się całkowicie! Jakiś czas temu czytałam o tej restauracji w Food&Freinds. Byłam zachwycona :). Przy najbliższej wizycie w 3City zawitam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazwyczaj nie czytam recenzji warsztatów, bo są kiepskie albo recenzje, albo warsztaty albo obie te rzeczy i szkoda mi czasu.
    Patrycja dla Twojej recenzji zarezerwowałam sobotni poranek przy kawie. Wiedziałam, że będzie to kolejna perełka.
    Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zdążyłaś wypić kawę, to znaczy,że muszę pisać krócej.

      Usuń
    2. Nie musisz. Kawa poszła w odstawkę, dopiłam jak skończyłam :)

      Usuń