Polska
gastronomia wykonała milowy krok. 14 marca, zdaniem inspektorów Michelina, dołączyliśmy do cywilizacji. Restauracja Atelier Amaro została uhonorowana pierwszą w historii gwiazdką przewodnika Michelin.
Co
zmienia gwiazdka w życiu pana Kowalskiego z Wąchocka? Niewiele.
Co
zmienia w moim życiu? Też niewiele, choć
przybywa mi jeden argument w słownych przepychankach z zagranicznymi kolegami
na temat tego, dlaczego warto udać się w kulinarną podróż do Warszawy.
Co
zmienia w życiu polskiej gastronomii? Ogromnie dużo.
Gwiazdka
to oprócz wielkiej radości i wyróżnienia, ogromna presja. Ma duży wpływ na popularność restauracji oraz jej szefa, ale jej strata jest równoznaczna ze śmiercią
zawodową i stratą zaufania klientów. Gwiazdka oznacza jeszcze bardziej
intensywną pracę, więcej inwestycji w zespół, sprzęt, wyjazdy. To nie
laur, dyplom, uhonorowanie. Gwiazdka to dowód, że mamy cohones żeby pracować
jeszcze ciężej i intensywnej.
Z
drugiej strony o ile gwiazdki wzbudzają podniecenie w branży. O tyle wśród niepraktykujących kulinarnych amatorów budzą ambiwalentne skojarzenia: DMS (czyli Drogo,
Mało, Sztywno). W ciekawym brytyjskim dokumencie „Madness od Perfection” pada stwierdzenie, że o ile Michelin jest doskonałym arbitrem jeżeli chodzi o miejsce gdzie
można zjeść doskonałej jakości posiłek, to nie są to miejsca w których
ludzie czują się swobodnie, gdzie lubią wracać. Można się śmiać i narzekać, że gwiazdki nie są najważniejsze,
bo przecież jedzenie oceniają ludzie o niższych kompetencjach niż doświadczeni
szefowie kuchni, ale jak na razie tylko Marco Pierre White wzgardził tym
odznaczeniem.
Myślę, że z czasem w 38-milionowym
kraju gwiazdki posypią się jak konffetii. W
Polsce mamy świetnych, kreatywnych szefów kuchni, którzy imponują ambicją i zmotywowaniem. Kolejne polskie restauracje w czerwonym przewodniku to wskazanie nowych kierunków podróży dla gastro-nomadów.
Będzie to możliwe dzięki kultywowaniu postaw zbuntowanej, nieskrępowanej kreatywności wśród młodych kucharzy i kucharek. To kuchnia autorska i umiejętność przełożenia własnej osobowości na talerz jest w cenie. To także używanie lokalnych produktów, których nie
sposób znaleźć w Madrycie, Lyonie czy Edynburgu. Polskie
wydania kuchni francuskiej, śródziemnomorskiej czy tajskiej- to jak piękna kobieta bez mózgu- nie podniecą inspektora Michelina.
I
można się śmiać, że to nie gwiazdki są wyznacznikiem perfekcyjnego stylu szefa,
ale wyniki marketingowe nie kłamią. Kiedy restauracja Texture znalazła się po raz pierwszy w przewodniku, nawet w mieście takim jak Londyn, gdzie gwiazdkowe
restauracje nie robią wielkiego
wrażenia, sprzedaż wzrosła o kilkaset procent.
Świadczy to o tym, że ludzie zwracają uwagę na opinie ekspertów i lubią jak ktoś prowadzi ich za rękę. Taki
Paryżanin, zamiast biegać po Warszawie jak mad men w poszukiwaniu adekwatnego
miejsca na kolację, woli skorzystać z porady czerwonego przewodnika i po prostu
się nie zawieść.
Gwiazdka to najważniejsze wyróżnienie merytoryczne dla szefa kuchni,
restauracji. Nie wolno jednak zapominać o najważniejszym. Restaurację prowadzi
się dla innych, nie dla siebie. Najważniejszym wyróżnieniem powinien wciąż
pozostać komplet gości. Zadowolonych gości, którzy lubią przychodzić do naszej
restauracji niezależnie od nagród.
I czemu sie z Toba znowu zgadzam? ;)) a dzieki gwiazdce Texture moze teraz zarabiac pieniadze w swoich dwoch nowych "casual" miejscach...
OdpowiedzUsuńKobieta bez mózgu? Niemożliwe :)
OdpowiedzUsuńPat Ty wiesz, jak ja cenię Twoje teksty.
Michelin to i wyróżnienie, i obciążenie - zarówno źródło sukcesu, jak i niespotykanego wcześniej obciążenia.
OdpowiedzUsuńDziwi mnie podejście pana White do systemu klasyfikacji Michelina i kwestionowanie ponadstuletniej tradycji i to w zasadzie bez podania jakiegoś sensownego kontrsystemu, zwłaszcza w kontekście udziału tego pana w lukratywnej kampanii reklamowej producenta kostek "rosołowych".
Mniej dziwią mnie komentarze niektórych polskich restauratorów, którzy nie widzą sensu w zabieganiu o gwiazdkę, bo po co? Tak mówią albo ci, którzy gwiazdki nigdy nie zdobędą, bo są słabi, albo ci, którzy zdobyć jej nie mogą, choć baaaardzo chcą - i są niesamowicie rozgoryczeni, iż ktoś jednak w Polsce w końcu gwiazdkę dostał. W tej sytuacji pozostaje im jednak tylko zacisnąć zęby, wziąć się do roboty i czekać na kolejne wizyty inspektorów. Będą naprawdę dobrze - dostaną gwiazdkę.
Gwiazdka Michelina to nie tylko sukces kulinarny, to przede wszystkim ogromny prestiż w ściecie gastronomicznym i ogromne pieniądze, naprawdę duże - przychodzą od razu, natychmiast, czym robią wrażenie, że będą już na zawsze - i tu Zonk, bo nie będą.
W tym roku niemal 40 wyróżnionych w roku ubiegłym odebrano gwiazdki. Odebrano im prestiż, gości i pieniądze.
No cóż, sukces, jak pokazuje doświadczenie, ma krótką pamięć...