Na moim blogu promuję tezę, że praca w gastronomii jest
świetną zaprawą pod przyszłe życie zawodowe. Wyrabia charakter, uczy
punktualności, pracy w zespole, doskonali talenty interpersonalne i
sprzedażowe. Ale jest i druga strona medalu. Pierwsza praca w gastronomii uczy niezdrowej
rywalizacji, drobnych kłamstw, malwersacji finansowych, braku szacunku do innych ludzi.
Podczas jesiennej edycji konferencji dla blogerów
kulinarnych, Food Blogger Fest, jedną z najciekawszych prelekcji wygłosił
Maciej Nowak, krytyk kulinarny Gazety Wyborczej. Jako stały bywalec różnych
gastronomicznych przybytków zwrócił uwagę na ciemne strony biznesu restauracyjnego.
Zaznaczył problem etyki w gastronomii, a raczej jej częsty brak.
Branża gastronomiczna w większości składa się z młodych ludzi,
dla których często jest to pierwsza praca. Liczne nadużycia, małe oszustwa,
nieetyczne zachowania stają się czymś naturalnym, koślawą
normą, elementem wewnętrznego folkloru tej grupy zawodowej.- mówił.
Kiedy usłyszałam te słowa odezwały się we mnie dawne
wspomnienia. W końcu o niedostatku etyki w kuluarach restauracyjnych przekonałam
się na własnej skórze: wyzwiska za plecami, wiecznie ginące rzeczy osobiste, fatalne uczucie kiedy przypadkiem widzi się jak barman
wlewa do koktajlu Kir Royal szampan. Tyle, że "rosyjski".
O niezdrowej rywalizacji sporo nauczyłam się przez całe szkolne, licealne i studyjne życie biorąc udział w zawodach sportowych. Wiem co znaczy dostać łokieć między żebra podczas sztafety albo jakie to uczucie kiedy na 10 minut przed biegiem na 1500 m twoje buty rozpływają się w powietrzu.
Początki pracy w gastronomii nauczyły mnie lawirowania na granicy dwóch różnych światów. W ciągu dnia natchnionych konwersacji, retorycznych popisów i emocjonujących dyskusji w salach Uniwersytetu Jagiellońskiego, a po 18:00 życia plemiennego, restauracyjnego, gdzie savoir-vivre przestawał istnieć w momencie przekroczenia progu zaplecza kuchennego.
Początki pracy w gastronomii nauczyły mnie lawirowania na granicy dwóch różnych światów. W ciągu dnia natchnionych konwersacji, retorycznych popisów i emocjonujących dyskusji w salach Uniwersytetu Jagiellońskiego, a po 18:00 życia plemiennego, restauracyjnego, gdzie savoir-vivre przestawał istnieć w momencie przekroczenia progu zaplecza kuchennego.
Mijanie
się z prawdą jest nieodłącznie związane z branżą gastronomiczną. W groteskowym teatrze aktorami są: restauratorzy, serwując gówniany produkt niedouczonemu gościowi, który
naiwnie myśli, że zje dobrze i tanio! A pozornie wyszukane danie spożyje z doniczki, a nie z talerza. Obsługa,
która fałszuje przepracowane godziny. W końcu goście, którzy po zjedzeniu całego
posiłku nagle zgłaszają, że było niesmacznie i nie zapłacą rachunku.
Restauratorzy narzekają, że nie mogą znaleźć ludzi do pracy,
a szefowie kuchni narzekają na wyzysk restauratorów. Koło się zamyka. Restauracje
kończą swój żywot nie tylko przez wzgląd na brak gości. Często to konsekwencja wieloletniego
kombinowania i braku życzliwości do drugiego człowieka.
Negatywną atmosferę w zespole restauracyjnym widać jak na
dłoni, kiedy jest się gościem restauracji. Oprócz pięknego wystroju, smacznych dań,
tworzenia historii wokół restauracji nie można zapomnieć o najważniejszym -
kreowaniu dobrych emocji, które tak naprawdę przyciągają naszych gości. To o
wiele trudniejsze niż doskonałe gotowanie.
Warto zadbać o
dobrą atmosferę nie tylko we wnętrzach, ale też w restauracyjnych kuluarach. Biznes
restauracyjny jest przede wszystkim biznesem rozrywkowym, a ludzie przychodzą
do nas po przyjemność. Trzeba zrobić wszystko, żeby nie odebrać jej gościowi.
Im większa restauracja, tym praca w niej jest bardziej skomplikowana. To dlatego na początek warto zacząć od małego biznesu taki jak food truck sprzedaż.
OdpowiedzUsuń