czwartek, 28 sierpnia 2014

Gotuj i mów. Czy szef kuchni powienien umieć opowiadać o swoim jedzeniu?

Kucharze błędnie zakładają, że kreacja nieoczywistego dania kończy się wraz z zabraniem go z pasa. Tworzy się w ten sposób błędne koło niezrozumiałych intencji. 

Umiejętność komunikacji jest niezbędnym narzędziem do uczynienia naszego życia prostszym - w sytuacjach zawodowych a tym bardziej tych związanych z życiem osobistym. Zwykle błędnie zakładamy, że wszyscy domyślą się o co nam chodzi. 

Zdjęcie pochodzi z tegorocznego sympozjum Madrid Fusion. Po lewej Joan Roca, po prawej Elena Arzak. Źródło własne autorki bloga.
Festiwal Filmowy "Transatlantyk" w ramach którego odbywała się jak co roku sekcja Kina Kulinarnego to ciekawe przeżycie socjologiczne. Każdego wieczoru podczas finałowej kolacji kucharze są proszeni o krótki komentarz na temat swoich dań, które były inspirowane filmem.

Szef Kuchni, którego ambicją jest bycie szefem pierwszej kategorii nie powinien uciekać od takich dyskusji. Im mniej ma do powiedzenia szef kuchni na temat swoich dań, tym mniejsze wzbudza zaufanie. W takich przypadkach uruchamania się czerwona lampka, że pewnie jego danie jest wynikiem przypadku, a nie wcześniej wypracowanej i wymyślonej idei. Im bardziej skomplikowane danie, nieoczywiste składniki, trudne połączenia – tym bardziej konkretnego uzasadnienia się spodziewam. Kucharze często używają różnych wymówek, byle tylko nie opowiadać o swoim daniu. Wśród znanych i powtarzanych argumentów pojawiają się:

- Brak czasu 
- Jestem od gotowania, a nie gadania
- Jedz, a nie gadaj :)
- Moje danie mówi samo za siebie
- Tak jakoś wyszło

Kucharze często narzekają na brak kompetencji i wiedzy piszących o jedzeniu, a z drugiej strony niewiele robią, by ze swojej strony przyczynić się do zmiany tego stanu rzeczy. Na Transatlantyku gotowało kilku szefów kuchni i ci którzy byli na wszystkich pięciu kolacjach mogli porównać performance gotujących. Różnice w prezentowaniu i opowiadaniu o swoich daniach były horendalne.

Gotowanie zaczyna się w głowie i nie powinno się skończyć wraz z zabraniem dania z pasa. Intelektualne zaplecze to coś, co powinno się rozwijać równocześnie ze znajomoścą techniki – niezależnie od wykonywanego zawodu. Nawet jeżeli naszą domeną jest comfort food i gotujemy skromne dania, warto podeprzeć się wiedzą o produktach i ich pochodzeniu. Uciekanie od tematu i zasłanianie się fałszywie pojętą skromnością nie jest dobre. Warto zastanowić się nad źródłem swoich inspiracji. Gotowanie nie ogranicza się do ilości godzin spędzonych w kuchni. To ciągły stan czujności, otwarta głowa, wyczulone zmysły i niespokromiona ciekawość. Dobry dzienniakarz, który w swojej pracy kieruje się instynktem łowcy wie, że dobrego tematu nie można złowić miedzy 9 a 17.

Sensowne wypowiadanie się o swoich daniach, stylu gotowania wzbudza większe zaufanie jedzących. Budzi pewność, że nie mamy do czynienia z kuchnią tworzoną ad hoc z dziwnych składników w celu podkreślenia wielkości kucharskiego ego. Jedząc, lubię czuć się bezpiecznie, a czyjś talent wsparty wiedzą i pewnością tego co się robi,  bardzo w tym pomaga. 


1 komentarz:

  1. Zgadzam się :) Uwielbiam słuchać o jedzeniu, o inspiracjach, o tym, co kierowało kucharzem, żeby połączyć ze sobą takie a nie inne składniki. Sama czerpię z tego mnóstwo wiedzy i pomysły na moje własne kucharzenie :)

    OdpowiedzUsuń