Wyznawca
zasady, że restauracja to nie tylko jedzenie. Chce zapewnić gościom
przyjemność odkrywania nie tylko nowych smaków, ale i głęboko
ukrytych wspomnień. Rozmowa z wizjonerem, jednym z najsłynniejszych
kucharzy świata Andonim Adurizem z hiszpańskiej restauracji
Mugaritz.
W
trakcie tegorocznego wystąpienia
na
Madrid Fusion
zwróciłeś
uwagę na ważny aspekt - doświadczenie restauracyjne uwarunkowane
jest przez czynniki kulturowe i genetyczne, na które człowiek nie
ma bezpośredniego wpływu, lecz
kucharz
może na nie wpływać poprzez kreowanie dań.
Spoza
Kraju Basków przyjeżdża
do nas 95
proc. gości, a
wśród nich spory procent stanowią obcokrajowcy z ponad 50 różnych
krajów. Dlatego nie
możemy pracować według konceptu, którego głównym przesłaniem
jest to, że jedzenie ma być po prostu smaczne. To, co smakuje komuś
z Kraju Basków, oczywiście może nie smakować naszym gościom z
Filipin. Każdy z tych regionów ma bowiem inne kanony dobrego smaku.
W naszych daniach staramy się przemycać głęboko ukryty sens,
przesłanie, a nie wyłącznie dobry smak. Traktujemy to jako punkt
wyjścia do wdrożenia mnóstwa narzędzi, które tworzą formę
naszego konceptu. Doświadczenie restauracyjne w Mugaritz obudowujemy
wokół kultury, natury, wiedzy, kreatywności, ludzi.
Jakie
znaczenie ma czynnik kulturowy w przypadku jedzenia?
Wiemy,
że ludzie czerpią przyjemność z tego, co jest dla nich znajome.
Czujemy się bezpieczniej, wybierając to, co znamy. Ludzie zwykle
zamawiają w restauracjach dania, które dobrze znają. W Mugaritz
odrzuciliśmy ten koncept, bo wiemy, że ogromna przyjemność leży
w odkrywaniu tego, co nieznane. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę,
że nie każdy ma predyspozycje i chęci do czerpania przyjemności z
nowości. Istota ludzka jest wrażliwa na okoliczności; kiedy
pokazujesz autentyczność w tym, co robisz, to doświadczenie samo w
sobie jest bardzo przyjemne, bo daje wiarygodność. To jest właśnie
to, na czym się skupiamy: nadajemy rzeczom znaczenie.
Jak
w takim razie wygląda proces tworzenia dań?
Nasza
restauracja jest zamknięta przez trzy miesiące w roku. Wtedy
pracujemy nad ideami, konceptami, nie nad daniami. Później
oczywiście materializujemy ideę w formę dania, korzystając ze
wszystkich narzędzi, które mamy do dyspozycji. Jednak na początku
wychodzimy od idei, która jest bardzo ogólna. Na przykład w
zeszłym roku naszym daniem zaprezentowaliśmy ideę dekadencji. W
innych latach nasze dania przedstawiały upływ czasu, były
refleksją nad grzechami głównymi, inne dotyczyły idei lekkości.
Staramy się uściślać bardzo szerokie idee i przekształcamy je w
coś, co ma związek z doświadczeniami i wspomnieniami
zakorzenionymi w pamięci.
Jako
kucharz mam własne wspomnienia, spróbowałem wielu potraw i wiem,
jak powinno się identyfikować doświadczenie gastronomiczne w moim
rozumieniu. Kiedy zaczynam łączyć idee i detale w trakcie tego
procesu konkretyzujemy to zespołem w postaci dań.
Jak
wygląda menu w Mugaritzu?
W
menu mamy około 20-22 dania, które opowiadają pewną historię.
Główną rolę odgrywa produkt. Mamy dania, które są bardziej
konceptualne, czy inne stanowiące zwroty akcji. Mówimy o rzeczach
sprzecznych z intuicją, pozwalających odkryć w sobie coś nowego
lub zapisanych w pamięci. Mówimy jednocześnie o tym, co dzieje się
z fizycznością, co się za nią kryje. Dla mnie nie jest tak
istotna materialność, ale dekontekstualizacja, przywracanie
wspomnień, proces odkrywania. Tak zarządzamy naszymi konceptami,
aby stworzyć unikatowe doświadczenie. Nasza historia musi mieć
bardzo dobrą narrację. Dlatego musimy wprowadzić zwroty akcji.
Jeśli zaserwujesz kolejno wiele dań, które są nie do
przewidzenia, zaczynasz przewidywać tę nieprzewidywalność. Stąd
potrzebne są te przeskoki i zmiany w fabule.
Odnoszę
wrażenie, że wszystko jest bardziej skoncentrowane na technikach
niż na smaku. A ludzie przecież przychodzą do restauracji, żeby
zjeść.
Nieprawda.
Goście, którzy przychodzą do Mugaritza, chcą przeżyć
doświadczenie za pomocą jedzenia. W naszej okolicy jest 10 milionów
miejsc, w których możesz zjeść. Ludzie mają pewne oczekiwania
wobec naszej restauracji. Jeśli odkryłbym, że ktoś o nas słyszał
w Australii po czym po dziesięciu latach przyjechał do nas tylko po
to, żeby zjeść, byłbym mocno sfrustrowany. Nasze menu opowiada
historię, zależy nam, aby dotarła do naszych gości i ich
poruszyła.
Słyniesz
z tego, że angażujesz gości w proces kreatywny. Czy goście są
dla Ciebie inspiracją i czego od nich oczekujesz w tym procesie
interakcji?
Osiem
lat temu odwiedził nas neurolog Antonio Damasio, specjalizujący się
w dziedzinie mózgu i emocji. Powiedział, że powinniśmy popracować
nad zaangażowaniem naszych gości, tak by uczestniczyli w
doświadczeniu, które tworzymy: odczuwali, zmagali się z
uprzedzeniami, próbowali nowości, byli częścią tej
teraźniejszości, którą przeżywają. W rezultacie nie karmimy
gości tylko materią czysto organiczną. Dajemy w zamian idee,
możliwość rozumienia i wątpienia, poszerzania horyzontów.
A
co, jeśli gość jest wyjątkowo oporny na nowości i doświadczenia?
W
każdej awangardowej restauracji może pojawić się problem, że
gość nie chce uczestniczyć w tym doświadczeniu. To tak jak pójść
do muzeum w okularach przeciwsłonecznych. Cała nasza kreacja nie ma
sensu, jeżeli gość w niej nie uczestniczy i nie czerpie
przyjemności z tego doświadczenia. Ważna jest komunikacja – bez
niej pozostawiamy gościa w dezorientacji. W procesie komunikacji
staramy się jasno i klarownie przedstawić to co oferujemy, by
zachęcić do współudziału osoby, które chcą w tym uczestniczyć
i stać się bardziej kreatywne.
Podczas
prezentacji pokazałeś film, w którym wzięli udział Twoi
stażyści, uczniowie, kucharze, których etapem kariery była praca
w Mugaritz. Teraz masz sieć kucharzy, którzy pracują w
różnych częściach świata. Czy nie obawiasz się, że ci sami
kucharze zaczną kopiować Twoje pomysły zamiast stawać się
bardziej kreatywni?
Na
przestrzeni siedemnastu lat, przez nasze sale restauracyjne i kuchnie
przewinęło się ponad tysiąc osób. Wiele z nich pracuje teraz w
restauracjach, które wiodą prym na rynku i są bardzo innowacyjne.
Imponują mi osoby obdarzone zdrowym krytycyzmem, darzące innych
szacunkiem, wrażliwe, kreatywne. Mugaritz to ekosystem, w którym
istotne są nie tyle rzeczy materialne jak dania, przepisy i
techniki, ale przede wszystkim idee niematerialne. Wiemy, że każdy,
kto na swojej drodze zawodowej zetknął się z naszą kuchnią, może
później tworzyć coś, co przypomina naszą gastronomię, ale w
gruncie rzeczy będzie miał własną tożsamość i pójdzie w swoją
stronę. My w tym samym czasie też będziemy ewoluować.
Jak
postrzegasz funkcję restauracji we współczesnym świecie?
Restauracje
nie mogą być miejscem, w którym dżentelmen siedzi nad lampką
Viña del Mar [przyp. tłum: bardzo tanie hiszpańskie wino], ma
niesprecyzowane oczekiwania, a cały personel jest do jego usług.
Dla mnie to nie jest gastronomia. Gastronomia jest dla mnie czymś
więcej. To nie tylko wdrażanie smaków, aromatów, ale przyzwolenie
na przeżywanie niesamowitego doświadczenia. Nasza kuchnia powoduje,
że zarówno goście, jak i kucharze stają się kreatywni. To jest
jedna z najważniejszych rzeczy, które udało nam się osiągnąć w
Mugaritzu.
Wywiad ukazał się w wersji drukowanej w magazynie Food Service nr 145.
Za pomoc w tłumaczeniu wywiadu z hiszpańskiego dziękuję Paulinie Wiekierze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz