Eksplorowanie restauracji to nowoczesna, miejska forma
safari. Poszukujemy przygód, które dzieją się na naszym języku i w naszej głowie. Jesteśmy spragnieni historii, które kryją się za konceptem restauracji, używanymi produktami, jej
właścicielami. Dobrych historii nie trzeba sprzedawać. Dobre historie się
pochłania.
Restauracja
Metamorfoza poszła inną drogą. Zamiast wysyłać newslettery, informacje prasowe oraz namawiać
niezorientowaną klientelę na fine dining- postanowiła wypromować się jako mocny
i dobry jakościowo element na kulinarnej mapie Gdańska. Ba! Poszli nawet dalej (strategia
michelinowska) twierdząc, że wizyta w ich
restauracji jest warta celowej podroży.
O
ile każde nowe doświadczenie jest dla mnie warte specjalnej wyprawy, a do
próbowania nowych rzeczy i miejsc nie trzeba mnie długo przekonywać,
o tyle dla większości konsumentów nawet dobrze prosperująca restauracja
to wciąż niewystarczający argument by wybrać się specjalnie do Gdańska np. z Zakopanego. Dlatego powstał pomysł połączenia sił a także stworzenia kulinarnego wizerunku Trójmiasta.
Jak promować restaurację w sposób nienachalny a zarazem szczytny?
-Poprzez promocję regionu oraz lokalnych
składników używanych w kuchni. Właściciele Metamorfozy: Justyna Zdunek i Bartosz Czapiewski mają hodowlę kur zielononóżek i kapłonów. W planach jest ogródek z ziołami i warzywami sadzonymi na potrzeby restauracji.
-Przy pomocy instytucji
samorządowych wspierających turystykę regionalną (np.PROT).
-Poprzez AUTENTYCZNOŚĆ:
właścicieli, załogi, konceptu (tego elementu nie da się nabyć albo nauczyć).
W
ten prosty sposób, restauracja Metamorfoza staje się mocnym punktem na
kulinarnym szlaku Gdańska i okolic. Podczas warsztatów zorganizowanych dla
blogerów kulinarnych i dziennikarzy (w ramach projektu Pomorskie Culinary Prestige) miałam okazję zobaczyć jak ta maszyna
działa od środka. Zanim
zaczęliśmy pierwszą turę warsztatów rybnych u Artura Moroza (Restauracja Bulaj, Sopot) Łukasz Toczek z zespołem zapoznali nas ze swoim stylem gotowania. Na stół wjechały kolejno:
Kiszone warzywa z popiołem z bakłażana, puree z pietruszki i marchewki oraz słonecznikiem na pudrze z czekolady. |
Policzki wołowe z puree ze skorzonery z pieczonymi burakami. |
Słusznych rozmiarów makowiec z kruszonką. |
W międzyczasie każdy z uczestników miał za zadanie dobrać zioła/przyprawy do swojej przepiórki, którą następnie wakowaliśmy (w vacuum widocznym na pierwszym zdjęciu z prawej). |
Warsztaty praktyczne poprzedzone były krótkim
spacerem po Gdańsku z przewodnikiem Aleksandrem Masłowskim. Zamiast oglądać Neptunów i innych żurawiów pozostaliśmy w temacie kulinarnym. Dowiedziałam się (między innymi), że najstarsza restauracja w
Gdańsku, wcale nie jest najstarszą oraz gdzie kupić dobry goldwasser.
Później
szybki przejazd do Sopotu. W oddali słyszałam szumiące morze, ale nie było
nawet chwili by pooddychać jodem czy poskakać na piasku. W restauracji
Bulaj czekał na nas szalony zespół kucharzy z Arturem Morozem na czele. Kiedy
zobaczyłam kasty ze śliskimi rybami, naostrzone noże poczułam, że to
miejsce dla mnie.
Przedwiośnie nie jest najlepszym czasem na ponętne bałtyckie ryby. Mimo tego udało nam się popracować na zacnych okazach. (fot.rest.Bulaj) |
Kolejnego
dnia wróciliśmy do Metamorfozy, gdzie przeprowadzono praktyczne zajęcia z kuchni
dawnej i nowej. Pokazano nam jak te same produkty (jabłka, przepiórki, pstrągi) można zinterpretować za pomocą dwóch technik: średniowiecznej i nowoczesnej.
Co zwróciło moją uwagę!? Kucharze! Przygotowani merytorycznie kucharze, którzy wypowiadali się poprawnie w języku polskim i chętnie dzielili się wiedzą.
Co zwróciło moją uwagę!? Kucharze! Przygotowani merytorycznie kucharze, którzy wypowiadali się poprawnie w języku polskim i chętnie dzielili się wiedzą.
Kolejna rzecz warta adnotacji to właściciele Metamorfozy, którzy nie mieli
obiekcji by wpuścić do swojej kuchni marudnych, znudzonych i szukających dziury
w całym blogierów, którzy na dodatek sfotografowali chyba każdy kąt. Plus za
odwagę.
Zupa z jabłek podana z miodem i lanymi kluskami. W wersji nowoczesnej był to krem z jabłek przygotowany w termomixie z dodatkiem krupniku, cynamonu i koniaku. |
Przepiórka w wersji dawnej gotowana ze słoniną, imbirem i białym winem oraz w wersji nowoczesnej przygotowana metodą sous-vide. (fot. po lewej R.Czajka) |
Pstrąg pieczony w gruboziarnistej soli (metoda dawna) oraz pstrąg z cebulkami konfitowanymi (sous vide). (fot. po lewej R.Czajka) |
Załoga restauracji Metamorfoza. Po prawej szef kuchni Łukasz Toczek (fot. po lewej R.Czajka) |
Po
warsztatach w Metamorfozie przenieśliśmy się w czasie o 2000 lat i nagle
znalazłam się w miejscu przypominającym Biskupin, ale Biskupinem nie będącym. W
Pruszczu Gdańskim w Faktorii czekała na nas historyczna inscenizacja: mielenie
mąki kamieniem, pieczenie kury w liściach kapusty i glinie, smażenie podpłomyków,
wędzenie łososia. Dawno nie miałam okazji próbowania dań tak czystych, nieprzetworzonych, prostych a jednocześnie dzikich.
Przepis na kurę po gocku: mięso owijamy liśćmi kapusty i zawiązujemy sznurkiem, obtaczamy w glinie i pieczemy nad ogniem. Później glinianą skorupę należy rozkruszyć, usunąć liście i wyciągnąć mięso. |
Bartosz Czapiewski (Restauracja Metamorfoza) robi mąkę na podpłomyki (uciera ziarna kamieniem, tak by powstał proszek). Po prawej wędzi się łosoś. |
Warsztaty
były przygotowane dla osób o mocnych nogach, nerwach i żołądkach. W
napiętym programie ledwo znalazłam czas na nocny spacer po Gdańsku z WTF (z którego ledwie uszliśmy z życiem).
Odczuwam wręcz fizyczną przyjemność, kiedy ktoś szanuje mój czas i tak się czułam podczas dwudniowych warsztatów. Organizatorzy dopięli plan na ostatni guzik i widać, że przyświecała temu idea promocji regionu, którego kulinarnie nie znałam. Okazuje się, że można promować, pokazywać, uczyć a jednocześnie robić to bez nadęcia i strzelania z karabinu PR-owych banałów.
Odczuwam wręcz fizyczną przyjemność, kiedy ktoś szanuje mój czas i tak się czułam podczas dwudniowych warsztatów. Organizatorzy dopięli plan na ostatni guzik i widać, że przyświecała temu idea promocji regionu, którego kulinarnie nie znałam. Okazuje się, że można promować, pokazywać, uczyć a jednocześnie robić to bez nadęcia i strzelania z karabinu PR-owych banałów.
Adresy internetowe odwiedzanych miejsc:
www.bulaj.pl
http://www.facebook.com/pages/Faktoria-Pruszcz-Gda%C5%84ski/190562527645164?ref=ts&fref=ts
Zgadzam się całkowicie! Jakiś czas temu czytałam o tej restauracji w Food&Freinds. Byłam zachwycona :). Przy najbliższej wizycie w 3City zawitam :)
OdpowiedzUsuńZazwyczaj nie czytam recenzji warsztatów, bo są kiepskie albo recenzje, albo warsztaty albo obie te rzeczy i szkoda mi czasu.
OdpowiedzUsuńPatrycja dla Twojej recenzji zarezerwowałam sobotni poranek przy kawie. Wiedziałam, że będzie to kolejna perełka.
Dziękuję!
Jak zdążyłaś wypić kawę, to znaczy,że muszę pisać krócej.
UsuńNie musisz. Kawa poszła w odstawkę, dopiłam jak skończyłam :)
Usuń