Jakiś czas temu trafiłam w sieci na fantastyczny przepis. Był to sernik, z dużą ilością sera i białej czekolady. Postanowiłam, że pokuszę się o jego odtworzenie wzbogacając przepis o moje innowacje. Czy macie czasem takie dni, kiedy ewidentnie nie powinniście wchodzić do kuchni, bo grozi to wypadkiem? Moja rada jest taka: nie ignorujcie ich.
1. Miałam wymienić baterię w wadze, ale tego nie zrobiłam. Wobec tego odmierzamy na oko. W pieczeniu nie ma odmierzania na oko. Może Albert Adria potrafi odsypać z półkilogramowej torebki cukru 235 gramów, ale ja nie.
2. Pies woła. No dobrze, to szybki spacer. Pies szkoli się na myśliwego, więc żyje w nim w dobrym stosunkach jak chce zamieścić kiedyś przepisy na dziczyznę.
3. Ale super utwór! O czym ona śpiewa? W tym miejscu już trzeci raz straciłam koncentrację. Krok do laptopa i pętla na youtoubie. Już wiem dlaczego w niektórych kuchniach szefowie nie pozwalają nawet na ciche plumkanie radyjka.
4. Skończyło się masło! Zamiast 200 gramów dodaję więc 150 i kilka łyżek... nie wiem skąd tak kiepski pomysł przyszedł mi do głowy. Nie przyznam się nawet na torturach.
5. "Czekoladę białą rozpuścić i wystudzić", znaczy rozpuścić i wystudzić.
Wystudzić- znaczy poczekać, aż ciecz osiągnie temperaturę pokojową, a nie do momentu aż będę mogła zacząć ją podjadać.
Reasumując: brak koncentracji, brawura, nieumiejętny multitasking, lenistwo, nadbudowywanie własnej filozofii do prostego przepisu, nierespektowanie zasad chemii.
Nie idźcie tą drogą!
hehe..co racja to racja:)))
OdpowiedzUsuńDobrze,że jest nas więcej:)
Usuń