środa, 6 lutego 2013

Faworki- najprostsze i najlepsze

Robienie faworków to dobra okazja na nadrobienie zaległości po długim niewidzeniu się. Wyrabianie ciasta sprzyja długim rozmowom. Faworki to jeden z moich ulubionych deserów i zawsze będzie mi się kojarzył z oswajaniem zimy. Nawet smażalniczy zapach zamiast drażnić, kojarzy się z czymś domowym i bezpiecznym.

Negocjuje z dziadkiem prawa autorskie do jego hitowego przepisu na faworki. Tłumaczę, że przepis zamieszczę na blogu.
Gdzie?- dopytuje dziadek.
S:W  I-N-T-E-R-N-E-C-I-E.
D: Nie musisz się wydzierać.  A fajne dziewczyny czytają?


Specyfika rozmów z dziadkiem dziwnym trafem prawie zawsze zbacza na tematy damsko-męskie. Tylko dziadek, najpoważniejszy na dany okres życia problem potrafi skwitować słowami: Nie ma takiego wagonu, którego nie da się odczepić albo Nie bierze się drewna do lasu. 
 Z czasem zrozumiałam, że nie chodziło o przekazanie banalnej mądrości,  ale na uzmysłowieniu, że pewne na pozór dramatyczne w danym momencie sytuacje życiowe, z biegiem miesięcy, lat stają się nawet zabawne. I to my sami się z nich śmiejemy. Dlatego, dobrze jest przekazywać pozytywne nastawienie do życia z pokolenia na pokolenie:)


Składniki: 


0.5 kilograma mąki

5 żółtek i 1 całe jajko

3 duże łyżki śmietany 18%

Kieliszek spirytusu

½ łyżeczki proszku do pieczenia

3 łyżki masła
3 łyżki pudru

2 duże łyżki likieru amaretto (bądź ekstraktu migdałowego)

2 kostki smalcu (do smażenia)


Wszystkie składniki zagniatamy i gotowe ciasto wkładamy do lodówki na czas oglądania z dziadkiem Dr House. (+/- 30-40 minut). Po wyciągnięciu ciasta rozwałkowujemy na prostokąt, składamy na kopertę i walimy wałkiem niczym rakietą tenisową podczas serwisu. Czynność powtarzamy 4-5 razy.
Później, praca powinna zostać podzielona na dwa stanowiska: smażalnicze i wyrobnicze. A więc, jedna osoba smaży paski ciasta, obraca i przekłada na talerz przykryty ręcznikiem papierowym. Druga, rozwałkowuje ciasto na cienkie placki i wycina paski (4-5 cm), z dziurką w środku.  Krótszy z boków prostokąta przekładamy przez dziurkę i voila, gotowe.

 

Z tego przepisu wyjdzie bardzo dużo faworków (nie liczyłam). Można umilać sobie czas degustacją domowych nalewek (pilnując jednocześnie żeby nie przypalić faworków, bo smażą się szybko). Wskazana jest głośna muzyka, bo pewne historie to top sikret. Pilnie strzeżone przed babcią, która coś podejrzewając nasłuchuje szmery rozmowy na sekretne tematy, dochodzącej zza dźwięków skwierczącego tłuszczu, stukania wałka i cichego brzdęku kieliszków.



2 komentarze: