Jak wyglądają proporcje pomiędzy procesem kreatywnym a codzienną, restauracyjną pracą rozmawiałam z Szefem Kuchni El Cellar de Can Roca - Joanem Rocą podczas tegorocznej edycji Madrid Fusion.*
PS: Ile czasu dziennie poświęcasz na kreowanie?
JR:
Mamy specjalny zespół kreatywny, składający się z trzech
kucharzy. Pracują na małej przestrzeni Roca Lab na kształt laboratorium w Nomie.
Jest to miejsce przeznaczone na rozwój kreatywności. Razem z moimi braćmi Jordim i
Josepem, poświęcamy codziennie godzinę na pracę z tym zespołem.
PS: Teraz kiedy wszystkie
oczy zwrócone są na twoją restaurację wyobrażam sobie, że wiąże się to z dużą
presją. Czy to Cię czasami nie przytłacza? Miewasz chwile zwątpiena czy zdołasz wymyślić jeszcze coś nowego?
JR:
Rzeczywiście jest duża presja. Jednak jeśli masz
odpowiednią strukturę, czyli zespół, który pracuje nad rozwijaniem
kreatywności, jesteś dużo spokojniejszy. Wiesz, że masz w swoim otoczeniu ludzi,
którzy myślą podobnie i są z Tobą.
Kiedyś pracowałem sam, teraz dzięki mojemu zespołowi jestem bardziej
zrelaksowany.
PS:
René
Redzepi w jednym z wywiadów powiedział, że porażka jest częścią sukcesu.
JR:
Zdecydowanie. Nasza droga była długa, rozwijaliśmy się
powoli, ale stopniowo. Pracowaliśmy bez przerwy. To nauczyło nas, że trzeba
akceptować małe porażki, ponieważ inspirują nas do poszukiwania
nowych rozwiązań i podejmowania wyzwań.
Dlatego to ważne, żeby przeżyć porażkę i móc
czerpać z niej naukę na przyszłość.
PS:
Opowiedz proszę o nowym projekcie, który zaprezentowałeś na otwarciu kongresu
Madrid Fusion?
JR:
Kongres niewąptiwie stanowi dla nas bardzo ważną formę
komunikacji. Mamy okazję zaprezentować projekty nad
którymi aktualnie pracujemy. W tym roku skupiliśmy się na naszym projekcie
poświęconym odkrywaniu środowiska roślin. Koncentrujemy się na tym co oferuje
nam przyroda, którą mamy w naszym zasięgu i zastanawuamy się jak możemy ją wykorzystać w kuchni. Podczas naszych poszukiwań odkryliśmy odmiany,
których nigdy wcześniej nie wykorzystywano w gastronomii. Okazało się, że mają
duży potencjał zarówno smakowy jak i kulinarny.
PS:
Zauważyłam,
że w Hiszpanii większość restauracji,
które odniosły sukces to rodzinne biznesy.
JR: Tak, dla mnie to bardzo istotny aspekt. Od 28 lat pracuję
z Jordim i Josepem. Braterska relacja jest dla nas bardzo ważna, ponieważ każdy
z nas ma swój zakres obowiązków i wnosi coś innego do projektu. Jordi, najmłodszy z nas, zajmuje się
deserami, tworzy też perfumy o zapachu naszych dań. Josep pełni obowiązki sommeliera, a ja
nastarszy z całej trójki jestem szefem kuchni. Dzięki temu mogliśmy stworzyć cudowny projekt (El
Cellar de Can Roca – przyp.red), który
z pewnością nie byłby taki sam, gdyby przyjął inną formę. Współpraca z braćmi wiąże się z poczuciem zaufania i pewności, co jest
bardzo istotne i pozwala ewaluować.
PS:
Czy inni członkowie Twojej rodziny też są zaangażowani w wasz biznes?
JR: Tak, nasze
żony pracują z nami. Żona Jordiego zajmuje się lodziarnią “Rocambolesc”, z
kolei małżonka Josepa zajmuje się
cateringiem i bankietami, moja pracuje w szkole hotelarskiej. Wszystkie są
powiązane z naszym biznesem, ale nie bezpośrednio. Są jak krążące satelity, a
my jesteśmy w centrum (śmiech).
PS:
Czy Twój biznes bardzo się zmienił po tym jak wasza restauracja zajęła pierwsze
miejsce w rankingu The World's 50
Best Restaurants?
JR: Nie zmienił
się, ale doszedł stres związany z
rezerwacjami.
PS:
Jeśli chcę zrobić rezerwację
dla dwóch osób, jaki jest najbliższy termin?
JR: Najwcześniej za 11 miesięcy. To szaleństwo,
ale taki jest właśnie skutek bycia na szczycie zestawienia The World's 50 Best Restaurants.
PS: Cieszy Cię to?
JR: Oczywiście! To wspaniała promocja nie tylko dla nas, regionu, a przede wszystkim dla naszego kraju.
Nie można pominąć faktu, że zyskuje na tym sama restauracja, bo dzięki temu jest zawsze pełna. Po rankingu spoczywa
na nas dużo większa presja niż wcześniej. Restauracje, które znalazły się w
czołówce przeżywają oblężenie. Jest to szczególnie trudne dla szefa kuchni.
Wszyscy klienci, którzy przychodzą do restauracji mają bardzo wysokie
oczekiwania. To duże wyzwanie dla mnie i moich braci, bo wymaga to od nas
stałej obecności w restauracji, musimy stawić czoła tym
oczekiwaniom. Całą moją energię pochłania dziś El
Cellar de Can Roca.
PS: Czy na fali sukcesu planujesz otwarcia filii
restauracji np. na wzór Joela Robuchona albo Alaina Ducasse’a Ci nie grozi?
JR: To niemożliwe. El Celler de Can Roca jest tylko jedna i
jej miejce jest w moim domu, w Gironie.
PS: Ile miałeś lat kiedy zacząłeś
pracę w kuchni?
JR: Zacząłem
bardzo młodo od pracy w restauracji moich rodziców i dziadków. Nasza restauracja ma 28 lat, a mój zawód uprawiam od 30.
PS:
Co radzisz kucharzom, którzy są na początku swojej kariery?
JR:
Najważniejsze jest szukanie szczęścia w tym co się robi.
Nie sukcesu, gwiazdki Michelina, czy numeru jeden w rankingach. Jeśli tylko
poszukujesz sukcesu możesz stracić to co jest najważniejsze i przestaniesz czuć
się dobrze. Nie należy popadać w obsesję w dążeniu do sukcesu. Najważniejsze
jest, że każdego dnia czujesz się dobrze w tym co robisz i czerpiesz przyjemność
z gotowania, bo jest to cudowny zawód i efekty pracy widać bardzo szybko. Kiedy
gotujesz możesz spojrzeć klientowi prosto w oczy i zapytać czy mu smakowało. Kiedy w przygotowanie dań wkładasz swoje serce,
otrzymujesz
w zamian piękne emocje. I to jest właśnie najważniejsze w gotowaniu.
PS: W którą stronę ewoluuje wizerunek szefa kuchni? Kiedyś głównym zadaniem było
gotowanie. Dziś kucharz jest projektantem, kreatorem, udziela się w środowisku
branżowym. Czy to Ci odpowiada?
JR: Jako społeczeństwo bardzo
się zmieniliśmy co wiąże się z ogromną odpowiedzialnością. Musimy wiedzieć jak
podjąć się tej odpowiedzialności i móc przyczynić się do tego, by ludzie jedli
jak najzdrowiej. Szefowie kuchni powinni dokonywać wszelkich starań żeby goście
w ich restauracjach jedli dobrej jakości produkty, które wspierają odporność.
Kuchnia może być pięknym narzędziem społecznej spójności. Szefowie kuchni są
bardziej widoczni i muszą dokonać starań żeby wykorzystać ją, w sposób jak
najbardziej etyczny, a nie tylko na swój własny egoistyczny użytek.
PS: Zauważyłam, że czasami szefowie kuchni nie przejmują się czy dania są
zdrowe albo naturalne, kreacja na talerzu
jest odzwierciedleniem ich ego. Chcą
udowodnić, że są artystami, „rock’n’roll chefami”. Mam
wrażenie, że jesteś ich przeciwieństwem.
JR: Myślę, że szef kuchni jest przede wszystkim rzemieślnikiem a nie
artystą.
PS: Ale z drugiej
strony sztuka jest bardzo widoczna w tym co robisz. Daniela Molina, który z tobą współpracuje, podczas
ostatniej wizyty w Polsce wspominał o tym, że istotne jest nie tylko zaprojektowanie
dania, ale też sposób jego podania.
JR: Dla nas bardzo ważny jest dialog multidyscyplinarny. Naszą ewolucję
zawdzięczamy przede wszystkim temu, że mogliśmy włączyć się w ten dialog.
Rozmawialiśmy z artystami, projektantami przemysłowymi, naukowcami, grafikami komputerowymi,
botanikami, o tym co można zrobić, żeby móc rozwinąć naszą kuchnię. Aspekt
wizualny dań całkowicie zmienia sposób w jaki postrzegasz jedzenie. To bardzo użyteczne
narzędzie. Pozwala nadać więcej walorów wizualnych i przypisać większe
znaczenie potrawom.
PS: A co jest pierwsze produkt
czy przepis? Najpierw jest pomysł, że
chcesz ugotować daną potrawę i zaczynasz poszukiwania produktów, czy na odwrót,
zaczynasz od produktów?
JR: Najważniejszą inspiracją jest dla mnie produkt. Inne bodźce takie jak
podróż, książka, film są bardzo transwersalne. Trzeba obserwować co dzieje się dookoła,
mieć otwarte zmysły i wsłuchać się we
własne serce. Osobisty, emocjonalny wkład jest bardzo ważny i ma wpływ na
wszystko.
PS: Wino pełni bardzo
ważną rolę w El Celler de Can Roca. Punktem wyjścia jest danie czy etykieta?
JR: Mój
brat Josep jest bardzo zaangażowany w tematykę win i dla naszej kuchni wino stanowi
bardzo ważny element inspiracji. Zdarza się, że smaki wina czasami inspirują przepisy.
Wino jest zatem elementem całości. Pośród owoców, ziół i smaków jest ważne by
dostrzeć w nim inspiracje dla nowych przepisów.
PS: Mam nadzieję, że sama się przekonam za 11 miesięcy, kiedy uda się
zarezerwować stolik.
JR: (Śmiech) Nie…po prostu zadzwoń do mnie lub napisz maila.
Coś wymyślimy.
BIOGRAFIA
Joan Roca ur. 1964, Gironie
w Katalonii. Szef Kuchni w restauracji El
Celler de Can Roca. Uczył się w Escola d'Hosteleria de Girona, gdzie później pracował jako
nauczyciel. Z gastronomią zwiazany od kołyski, gdyż gotowania uczył się w
restauracji swoich dziadków i rodziców. Jego styl gotowania zakłada używanie
nowoczesnych, awangardowych technik w opraciu o tradycyjne receptury. Jednym z
przykładów jest używanie starożytnych
składników, takich jak jadalne folie ze złota, srebra i miedzi, dla których
inspiracją było Imperium Perskie. Restauracja El Cellar
de Can Roca działa od 1986 roku i zdążyła w międzyczasie zdobyć trzy gwiazdki
Michelina. W 2013 roku restauracja znalazła się na szczycie zestawienia The World's 50 Best Restaurants. Dziś prowadzi
ją trzech braci Roca - Joan zarządza kuchnią, Josep jest sommelierem, zaś Jordi szefem cukierni.
* Wywiad ukazał się w Magazynie "Food Service" nr 134 (www.foodservice24.pl). Rozmowa została przeprowadzona w Madrycie, w styczniu 2014 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz