wtorek, 22 września 2015

Bubble Dogs w Londynie. Czy coś dobrego wynika z połączenia szampana i hotdoga?

Bubble Dogs to champagne bar, który nie serwuje kawioru. Pomysł na lokal wymyka się wszelkim stereotypom i w zabawny sposób łączy produkt tani z luksusowym.

Kto powiedział, że produktu premium nie można zestawić z hot dogiem? Wszelkie połączenia w gastronomii wnoszą nową jakość, a kucharze ostatnimi czasy lubią łączyć na talerzach i kieliszkach kulturę wysoką i niską. Skoro szampan można łączyć z każdą potrawą, dlaczego nie podawać go z hot dogami? W Londynie obrażający uczucia wyznawców szampana wine bar święci tryumfy i cieszy się dużym powodzeniem. 
Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że szampan pasuje do wszystkiego. To uniwersalny trunek, który zagra idealnie niemal z każdą potrawą. W Bubble Dogs nie przyjmuje się rezerwacji, dlatego nie bądźmy zaskoczeni, jeżeli pod lokalem zastaniemy długi łańcuszek oczekujących na bąbelki.


Bubble Dogs stworzyła para: James Knappett (szef kuchni) i Sandia Chang (sommelier). Obydwoje od zawsze związani z gastronomią z najwyższej półki. Pracowali razem w kopenhaskiej restauracji Noma oraz z Thomasem Kellerem w Per Se. Pewnego dnia, zmęczeni pracą w sektorze fine dining, postanowili stworzyć miejsce bardziej przyjazne cenowo i produktowo szerszej publiczności.
W menu znajdziemy klasyczne hot dogi, jak również bardziej oryginalne połączenia smakowe, takie jak hot dog z majonezem truflowym, mango i miętą czy z lokalnymi angielskimi serami. Na uwagę zasługuje też selekcja szampanów. Niemal wszystkie pochodzą od małych producentów, na przykład: Juillet-Lallement, Clos de la Chapelle, Libert-Fils czy Guy Charlemagne.
Duża selekcja szampanów na kieliszki pozwala na spróbowanie wielu różnych stylów i roczników bez konieczności zamawiania całej butelki. Cena za kieliszek waha się od 6 do 11 funtów, za butelkę zaczyna się od 35 funtów wzwyż. 
Karta szampanów skraca dystans między pochłaniaczem hot dogów a koneserem szampana. Mimo tego, że jesteśmy w champagne barze właściciele wcale nie uważają, że musimy wiedzieć, co oznacza “brut nature”, “blanc de blanc”, jakie smaki kryje za sobą dany rocznik, co mówi nazwa producenta i jak smakuje dany blend. Style musujących trunków bez nadęcia opisane są jednym zdaniem: “lizanie kredy i kamieni”, “od różowego jeszcze nikt nie umarł”, “miska dojrzałych owoców”.


Jakość serwisu jest bardzo wysoka i zaspokoi potrzeby najbardziej fanatycznych miłośników szampana. W głębokiej tajemnicy dodam, że porozumiewawcze spojrzenie wystarczy, by popijać musującą ambrozję ze słynnych kieliszków Zalto. Są lekkie jak piórko i znakomicie oddają charakter wina. Warto spróbować, wino smakuje z nich zupełnie inaczej. 



W "Bubble Dogs" zjemy hot dogi z wołowiną, wieprzowiną albo wegetariańskie. Jeżeli ktoś myśli, że były kucharz z kopenhaskiej Nomy skończył na składaniu hot dogów jest w głębokim błędzie. Na zapleczu Bubble Dogs wtajemniczeni wiedzą o “Kitchen Table”. Przy stołach umieszczonych dookoła kuchni goście rozmawiają i obserwują kucharzy przy pracy.
Knappett co wieczór przygotowuje menu degustacyjne dla 19 osób złożone z najlepszych produktów w danym sezonie i dniu. I tak fast food miesza się z gastronomią w stylu "haute cuisine", bo kto powiedział, że po hot dogu nie nabierzemy apetytu na menu degustacyjne. 


Tekst ukazał się w magazynie "Food Service" w numerze 7-8/2015.


2 komentarze:

  1. Poczułam się zaintrygowana, ale skoro korzenie tkwią w restauracji "noma", to może właściciele jednak doskonale wiedzą co robią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. W Bubble Dogs wszystko jest pod kontrolą.

      Usuń